Koniec października i początek listopada to czas, który od pewnego czasu stał się mieszanką tradycji i kultur. Z jednej strony uroczystość Wszystkich Świętych, a z drugiej wcześniejszy Halloween.
Czy w naszej kulturze możliwe jest świętowanie obu z jednakowym przekonaniem i zrozumieniem? Czy świętujemy raczej nie zastanawiając się specjalnie nad treścią, jaka je wypełnia?
Pierwszy i drugi listopada to w Kościele katolickim dni, w których szczególną czcią otaczamy zmarłych. Zarówno tych, których zaliczono w poczet świętych, jaki i tych, którzy być może świętymi tu na ziemi nie byli, ale byli dla nas szczególnie ważni, bliscy czy najbliżsi. I to właśnie im poświęcamy naszą pamięć i modlitwę. Odwiedzamy groby i z pewną zadumą nad niezmienną koleją rzeczy chociaż przez chwilę zastanawiamy się nad sensem ziemskiej gonitwy. To taki trochę metafizyczny czas, kiedy jesteśmy niezwykle blisko z tymi, którzy już odeszli.
Z drugiej strony święto Halloween, przypadające 31 października. Przybyło ono do nas stosunkowo niedawno, bo w latach 90-tych ubiegłego wieku z Ameryki. Bardzo szybko wpisało się w polską kulturę i obecnie, tak jak w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie czy w Wielkiej Brytanii, tak i u nas całe rzesze dzieciaków przebranych za czarownice, duchy, diabły i wampiry upatrują w nim dużo więcej radości niż w przeżywaniu uroczystości Wszystkich Świętych czy Dnia Zadusznego.
„Psikus albo poczęstunek” - taka formułka towarzyszy wesołemu rozbieganiu i angażuje w zabawę nie tylko dzieci, ale właściwie wszystkich. Nieco starsi uczestniczą w seansach spirytystycznych, odwiedzają o północy cmentarze lub też szukają nawiedzonych domów i duchów, które mają w tym dniu, a właściwie nocy, dostarczyć im silnych wrażeń. Dobra zabawa ma nieść ze sobą elementy grozy, przywoływania zmarłych i lawirowania na granicy dwóch światów – ziemskiego i pozaziemskiego. Jej podstawowe symbole to duchy, wampiry, okultyzm i świecące dynie, które co prawda mają być elementem zabawy, ale tak naprawdę są znakiem potępionych dusz. Umieszczone na drzwiach domów, w starożytności wskazywały miejsce zamieszkania czcicieli szatana, którym należały się szczególne względy demonów.
Dziecięce przebieranki mogą być potraktowane jak niewinna zabawa i prawdopodobnie nie wyrządzą nikomu szkody. Ale sposób, w jaki przeżywa to młodzież i starsi niesie już ze sobą duże zagrożenie, głównie z powodu niezrozumienia przesłania, jakie niesie to święto.
Noc z przełomu października i listopada jest bowiem również symboliczną datą dla satanistów. Wierzą oni, że to właśnie tej nocy szatan ma szczególną moc. Organizują więc „czarne msze”, które mają być parodią mszy chrześcijańskich, profanują hostię, składają ofiary ze zwierząt, uczestniczą w orgiach i jednoczą się z demonami, wierząc w zdobytą dzięki tym rytuałom magiczną moc oraz opiekę samego szatana. Znane są również przypadki ofiarowywania niemowląt, co potwierdzają osoby, którym udało się wyzwolić ze środowiska satanistycznego.
Być może bardzo daleką wydaje się droga od niewinnej przebieranki i pogoni za słodyczami do uczestnictwa w ruchu satanistycznym, ale istotą sprawy jest fakt, że promowanie tego typu świąt i szczególnego sposobu ich obchodzenia może w sposób zupełnie niezauważalny zatrzeć granicę pomiędzy zabawą a okultyzmem. Pomiędzy dobrem i złem. Niezrozumienie problemu i bezkrytyczne naśladownictwo mogą przynieść ułudę radości, która tak naprawdę może doprowadzić do wielu osobistych dramatów.
Dlatego też ważne jest nie tyle zabranianie i krytykowanie, co wyjaśnianie, zapoznawanie z pochodzeniem święta oraz ukazywanie niebezpieczeństw, jakie niosą ze sobą różne formy jego celebrowania. Ważne jest również powracanie do naszych tradycji – odwiedzania grobów naszych najbliższych, zapalania zniczy, które są wyrazem nie tylko naszej pamięci i miłości, ale również symbolem wiary w to, że nasze życie nie kończy się tu na ziemi.
Warto też zwrócić uwagę na fakt, że uroczystość Wszystkich Świętych to w zamyśle Kościoła dzień radosny – czas podziękowania za tych, których świętość objawiała się zapewne również w umiejętnym rozróżnieniu dobra i zła.
Dorota Palacz