Rui Costa kolarskim mistrzem świata

Portugalczyk Rui Costa zdobył we Florencji tytuł mistrza świata w kolarskim wyścigu elity. W rywalizacji odbywającej się w bardzo trudnych warunkach na 272-kilometrowej trasie wyprzedził na finiszu Hiszpana Joaquima Rodrigueza.

Kilkanaście sekund za nimi przyjechali do mety Hiszpan Alejandro Valverde, który wywalczył brąz, oraz zmęczony pościgiem po wcześniejszej kraksie Włoch Vincenzo Nibali, nie podejmując już walki o medal.

Najlepszy z Polaków Maciej Paterski zajął 19. miejsce ze stratą ponad minuty do Costy. Michał Gołaś był 33., Bartosz Huzarski - 52., a Rafał Majka - 58. Nie ukończyli rywalizacji: Michał Kwiatkowski, Sylwester Szmyd, Przemysław Niemiec, Maciej Bodnar i Tomasz Marczyński.

Jednym z bohaterów wyścigu, który przez wiele godzin odbywał się w deszczu, był Huzarski, który uciekał w różnych grupkach, a przez pewien czas samotnie, przez ponad 240 kilometrów. Został doścignięty na przedostatniej, dziewiątej rundzie wokół stolicy Toskanii.

Na zakończenie mistrzostw - zgodnie z prognozami meteorologicznymi - nastąpiło załamanie wspaniałej do tej pory pogody. Już na starcie wyścigu w Lukce padało, a gdy po dwóch i pół godzinie kolarze wjeżdżali na rundy we Florencji, pociemniało, zerwał się wiatr i nastąpiło prawdziwe oberwanie chmury.

"Na stukilometrowym odcinku dojazdowym z Lukki do rund warunki były fatalne. Było tak ciemno, że niewiele widziałem. Dobrze, że po drodze w miasteczkach włączono latarnie uliczne" - mówił PAP Kwiatkowski.

Na rundach co chwilę w peletonie dochodziło do kraks, szczególnie na zjazdach. W jednej z nich leżało około 30 zawodników, w tym takie asy jak Brytyjczycy Bradley Wiggins i Mark Cavendish. W tych warunkach założenia taktyczne wielu ekip wzięły w łeb.

Liderami polskiej reprezentacji mieli być Kwiatkowski i Majka. Ten pierwszy zjechał jednak do autokaru już na trzecim okrążeniu. Niewiele minut po nim przyjechali przemoczeni i zziębnięci Sylwester Szmyd, Przemysław Niemiec i poobijany w dwóch wypadkach Bodnar. Później wycofał się również Marczyński.

"Sam nie leżałem w kraksie, ale widziałem ich bardzo dużo. Trzeba było bez przerwy hamować. Potem jechałem +w trupa+, aby dogonić główną grupę, ale nie miałem szans, bo znów musiałem hamować przed leżącymi kolarzami. Tempo było szarpane, moja strata rosła i nie miałem już szans, by dogonić czołówkę" - powiedział Kwiatkowski.

Oprócz Bodnara "poszlifował" się Gołaś, ale dzielnie walczył i po trwającym kilkadziesiąt kilometrów pościgu dogonił główną grupę.

Przed peletonem niemal od startu jechało pięciu uciekających kolarzy: Huzarski, jego kolega z ekipy NetApp-Endura Czech Jan Barta, Tunezyjczyk Rafaa Chtioui, Wenezuelczyk Yonder Godoy i Austriak Matthias Brandle.

Trzech ostatnich odpadło po przejechaniu 170 kilometrów, a Polak i Czech przez dłuższy czas utrzymywali przewagę dwóch, trzech minut. Barta osłabł, a do samotnie uciekającego Huzarskiego dołączył Włoch Giovanni Visconti. Ostatecznie ucieczkę zlikwidowano 30 km przed metą.

Wyścig rozegrał się na ostatnim okrążeniu. Z peletonu liczącego około 40 zawodników zaatakował Rodriguez, a niedługo potem dołączyli doń najpierw Nibali, a potem Valverde i Costa. Rodriguez ponowił atak na ostatnim podjeździe na Via Salviati. Doścignął go jedynie Costa, który na finiszu okazał się silniejszy.

Costa jest pierwszym Portugalczykiem, który założył tęczową koszulkę w rywalizacji elity. 26-letni zawodnik ekipy Movistar (jeździ w niej Szmyd) ma na koncie sporo sukcesów, m.in. dwa etapy w tegorocznym Tour de France. Jego zwycięstwo nie jest wielką niespodzianką, ale nie był wymieniany jako jeden z kandydatów do medalu.

Od przyszłego sezonu Costa będzie kolegą Przemysława Niemca we włoskiej grupie Lampre.

« 1 »
TAGI: