Właśnie wróciłem z osobistego spotkania z Jezusem Chrystusem. Mam to szczęście, że Dom w którym mieszkam posiada kaplicę, a w niej Tabernakulum. Dlatego bardzo blisko mi do Jezusa, choć niestety nie zawsze o tym, a właściwie o Nim pamiętam.
Co powoduje, że idę spotkać się z Panem Jezusem? Serce tak mi dyktuje, a sprawy serca, jak mówi papież Franciszek, nie mają wytłumaczenia. Choć tak naprawdę wytłumaczeniem jest pragnienie Boga, pragnienie miłości, a przecież Bóg jest Miłością.
Więc byłem z Jezusem, bardzo cieszyłem się Jego bliskością, będąc pewnym, że jest przy mnie rzeczywiście obecny, żywy i prawdziwy; cały w swoim nieskończonym Bóstwie i najświętszym człowieczeństwie; mój Pan i Zbawiciel, ukrzyżowany i zmartwychwstały Chrystus. Mogłem doświadczyć smaku Miłości, jaką mnie darzy, a także oddałem Mu moją miłość. Dziękowałem Mu i wielbiłem, ponieważ wiem, że żyję i działam całkowicie z Jego Dobroci, absolutnie wszystko otrzymuję od Niego za darmo, bezinteresownie. Bez Jezusa nie jestem w stanie nic uczynić. On nieustannie ogarnia mnie swoją miłością i miłosierdziem, napełnia swoją mocą i pokojem, pozwala mi chodzić w swoim świetle.
Ale to nie wszystko, ponieważ Jezus nie mówi: "Masz to i tamto", ale daje mi siebie samego, mówiąc: "Cały jestem twój". Spotykając się z Jezusem obecnym w Eucharystii wiem, że spotykam się z Barankiem, który raz ofiarowany, nigdy nie przestaje za nas się ofiarować! On nieustannie trwa w tym wydawaniu się za nas, za nasze grzechy, On nieustannie trwa w tym wylewaniu swojej najdroższej Krwi, aby obmywać nas z naszych grzechów, Jego Ofiara jest zawsze aktualna, jest wieczna! Niepojęta i niezrównana jest dobroć Boga do grzesznika. Mając Miłość Jezusa, jestem najszczęśliwszym z ludzi! I wiem, że tylko Bóg może mnie nasycić, zaspokoić pragnienie mego serca, tylko w Nim mogę znaleźć pełnię szczęścia!
ks. Adam Kaczor