Czy potrzeba dziś nowej „Humanae vitae”? To pytanie wydaje się aktualne w świecie, w którym coraz więcej państw uznaje gejowskie „małżeństwa”, a procedura in vitro staje się powszechna. Tymczasem można odnieść wrażenie, że ogłoszona 45 lat temu encyklika Pawła VI wciąż nie jest do końca właściwie zrozumiana.
Kościół powiedział już chyba wszystko o małżeństwie. Świat jednak biegnie swoim tempem, omijając jak tor przeszkód moralne zakazy: zmienia definicję małżeństwa, para się sztucznym zapłodnieniem w laboratoriach, a seks sprowadza do hedonistycznych praktyk. Wydaje się, że pisząc 45 lat temu encyklikę „Humanae vitae”, Paweł VI znakomicie przeczuwał ten scenariusz. Bo to nic innego jak właśnie piętnowana przez niego antykoncepcja, jako jedna z najczęstszych przyczyn niepłodności, stała się furtką do zdrad i nadużyć seksualnych (skoro współżycie nie kończy się przekazywaniem życia). Świat więc odsyła „Humanae vitae” do lamusa. „Zardzewiały” tekst mało już kogo obchodzi we Francji, Holandii, Niemczech, Wielkiej Brytanii, gdzie wolno niemal wszystko. „Potrzebujemy dziś kolejnej »Humanae vitae« o rodzinie” – pisze prof. Paul Kengor z USA. „Nie ma wyjścia wobec zalewającego nas dziś tsunami gejowskich „małżeństw”. Świat bowiem – czy to katolicy, czy niewierzący – musi zdać sobie sprawę z okropności i destrukcji, jaką niesie wykoślawienie roli i definicji małżeństwa, jaką przyniosło wykoślawienie i spłycenie intencji Pawła VI w »Humanae vitae«”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Bątkiewicz-Brożek