Kościół nigdy nie zmieni stosunku do in vitro. Nie może – nawet gdyby chciał.
29.05.2013 14:20 GOSC.PL
„Kościół zgodzi się na in vitro w Polsce? – pytają tytuły w mediach po wywiadzie jakiego abp Michalik udzielił w środę „Rzeczpospolitej” (więcej w tekście Kościół o kompromisie ws. in vitro). Stwierdził tam m.in., że w sprawie in vitro „trzeba szukać jakiegoś porozumienia w obecnej sytuacji politycznej. Ten stan obecny jest nieuczciwy. Dzisiaj mamy przecież najgorszy stan prawny, bo nie mamy żadnego”.
Wbrew komentarzom medialnym, które widzą w tym jakiś „przełom”, trzeba jasno powiedzieć: Kościół się na in vitro NIE ZGODZI. Nigdy. Nie o to chodzi, że nie chce. Po prostu nie może – nawet gdyby chciał. I będzie przeciw, choćby ludzkość – włącznie z duchownymi – była w całości poczęta in vitro.
To nie jest skutek uporu – to konsekwencja posłuszeństwa najważniejszemu przykazaniu: miłości Boga i bliźniego. Nie można człowieka trzymać jak mrożonkę w lodówce i kropka. Nie można selekcjonować ludzi jak kartofle – ten lepszy, to do macicy, ten gorszy, to do azotu – i kropka. Ale nawet gdyby żaden z ludzi w fazie zarodkowej nie był „weryfikowany negatywnie”, to i tak in vitro byłoby nie do przyjęcia.
Wyjaśnia to w wywiadzie abp Michalik: „Kościół broni samego człowieka mówiąc, że powinien on mieć naturalnego ojca i naturalną matkę. Dziecko ma mieć zapewnioną naturalną miłość obojga rodziców, a jego poczęcie ma się dokonywać w sposób naturalny, a nie sztuczny. Dokonując zapłodnienia in vitro człowiek narusza porządek naturalny i temu Kościół zawsze będzie się sprzeciwiał. Natura bowiem najlepiej chroni rodzaj ludzki”.
Kościół musi słuchać Boga, a nie ludzi, niech więc sobie wybiją z głowy nadgorliwi poszukiwacze newsów, że kiedykolwiek zaakceptuje grzech. W Kościele nie ma procedury wykreślania czegoś z listy grzechów i przenoszenia na listę cnót.
Jeśli abp Michalik mówi o potrzebie porozumienia w sprawie in vitro, to przecież nie dlatego, że się na in vitro zgadza, lecz dlatego, że ograniczenia prawne dla in vitro uważa za lepsze od braku ograniczeń. Za lepszą rzecz uważa ograniczoną amerykankę od wolnej amerykanki, jaka jest w Polsce teraz. Co jednak nie zmienia faktu, że najwłaściwsza jest żadna amerykanka.
In vitro powinno zostać całkowicie zakazane – i do tego trzeba dążyć. Postęp w ochronie ludzi poczętych jest lepszy niż regres lub stagnacja – ale gdy się postęp osiągnie, nie wolno się na nim zatrzymać. Trzeba natychmiast walczyć dalej, aż ustanie skandal nieludzkiego traktowania ludzi. Właśnie dlatego Kościół przed laty za pozytywną zmianę uznał ustanowienie prawa ograniczającego aborcję – ale jej przecież nie zaakceptował!
Jeśli jedynym wyborem jest „zabijamy wszystkich” albo „zabijamy niektórych”, to oczywiście lepsze jest to drugie. Co jednak nie znaczy, że jest dobre. Jest koszmarne! I dziś, gdy w sprawie aborcji zmieniła się świadomość społeczna, a parlament ma wystarczający potencjał, żeby zakazać mordowania przynajmniej dzieci chorych, upieranie się przy tamtym kompromisie jest ciężką winą. Z in vitro jest podobnie.
To fatalne, że mamy w parlamencie takich reprezentantów, którzy w większości uważają się za katolików, i jednocześnie nie wyciągają z tego żadnych wniosków. Bo to przez nich wciąż trzeba walczyć o prawo zaledwie lepsze od bardzo złego, gdy powinno być po prostu dobre.
Abp Michalik nie powiedział niczego przełomowego ani szczególnego. Kościół nie zgodzi się na in vitro. Kropka.
Franciszek Kucharczak