Dialog i otwarcie, przy sprzeciwie wobec budowania murów, są fundamentami pontyfikatu Franciszka i jego postulatami dla hierarchii i duchowieństwa. Nowy papież apeluje, by wychodzić naprzeciw niewierzącym, niekatolikom, ale i szykanowanym pannom z dzieckiem.
Argentyński papież coraz mniej zaskakuje gestami, bo w ciągu dwóch miesięcy od wyboru zdążył już przyzwyczaić wiernych i media do niekonwencjonalnych zachowań. Wciąż zdumiewa natomiast kolejnymi wypowiedziami uważanymi za tyleż ostre, co rewolucyjne w silnie hierarchicznym Kościele. Nakreśla w nich portret idealnego duszpasterza podkreślając przy tym, że dotyczy to zarówno niego samego, jak i całej hierarchii i duchowieństwa. Jorge Mario Bergoglio kładzie nacisk na to, że jest przede wszystkim biskupem i duszpasterzem i tak chce być postrzegany.
Po pontyfikacie charyzmatycznego przywódcy Jana Pawła II i cichego teologa Benedykta XVI na tronie Piotrowym zasiadł duszpasterz, głoszący przede wszystkim idee dialogu, otwarcia i jedności. U podstaw jego refleksji jest zawsze miłość - do ubogich, zepchniętych na margines, zapomnianych, szykanowanych i do tych, którzy są poza Kościołem, także ateistów.
Miejsce, w którym Franciszek najczęściej prezentuje swoje poglądy używając przy tym bezpośredniego, niekiedy kolokwialnego języka, jest zarazem symbolem zmian, jaki przyniósł nowy pontyfikat. To watykański hotel, Dom świętej Marty, gdzie postanowił mieszkać po wyborze rezygnując z apartamentu w Pałacu Apostolskim. To tam papież odprawia przez sześć dni w tygodniu poranne msze, w trakcie których wygłasza porywające, szeroko komentowane w mediach kazania.
W ostatnich dniach w kilku kazaniach apelował o otwieranie drzwi Kościoła przed tymi, którzy się do niego garną, a mimo to są odpychani. Franciszek powiedział wręcz, że księża nie mogą być "kontrolerami wiary" i urzędnikami, dla których biurokracja i zaświadczenia są ważniejsze od pragnienia ludzi, by uczestniczyć w życiu Kościoła.
Przestrzegł przed pokusą "zawłaszczania" Boga przez duchowieństwo.
Zwracając się do obecnych na mszy księży Franciszek opowiedział historię o dziewczynie - matce, która idzie do parafii i mówi na plebanii, że chce ochrzcić swoje dziecko. Tam dziewczyna dowiaduje się, że to niemożliwe, bo nie jest zamężna. "I co znajduje ta dziewczyna, która miała odwagę donosić ciążę? Zamknięte drzwi!"- zauważył.
Papież argumentuje, że taka postawa ludzi Kościoła odstrasza wiernych i w żadnym razie nie służy ich dobru.
"Jezus ustanowił siedem sakramentów, a my taką postawą dodajemy ósmy: duszpasterską komorę celną"- ocenił Franciszek, który powtarza, że najważniejsze jest przyjmowanie wszystkich z otwartymi ramionami, a nie z biurokratyczną skrupulatnością.
Miłość, serdeczność, czułość, otwartość, służba, pomoc - na pierwszym miejscu, na dalszym teologia - mawia papież, który w jednym z kazań niezbyt pochlebnie wypowiedział się o "salonowych chrześcijanach", biegłych w teologii, ale dalekich od ludzi i ich potrzeb. Innym razem mówił o "chrześcijanach muzealnych", których wiara nie służy innym, bo trzymają ją tylko dla siebie.
Kolejnym punktem duszpasterskiego programu papieża jest sprzeciw wobec budowy "murów", jak sam to określił, wobec ateistów.
Ideą Benedykta XVI był Dziedziniec Pogan, inicjatywa ewangelizacyjna, polegająca na uroczyście organizowanych debatach ludzi Kościoła z niewierzącymi.
Jego następca, niechętny ceremoniałom, idzie dalej apelując o zmianę mentalności wierzących i duszpasterzy. Nie należy - stwierdził - myśleć, że tylko wierzący, tylko katolicy mogą czynić dobro.
"Takie zamknięcie w myśleniu, że nie można czynić dobra będąc kimś z zewnątrz, to mur, który prowadzi do wojen i zabijania w imię Boga"- ostrzegł.
Mówiąc o potrzebie codziennego, nieinstytucjonalnego dialogu z ateistami wyznał powołując się na swoje doświadczenie pracy w Buenos Aires: "Kiedy słyszę: +ale ja nie wierzę, ojcze, jestem ateistą+, odpowiadam: +czynisz dobro, to nas łączy+.".
Szerokim echem we Włoszech odbiło się przemówienie Franciszka do ponad 250 biskupów z tego kraju, w którym nakreślił portret duszpasterza doskonałego. Ma to być człowiek wolny od wszelkiej wyniosłości, pokusy kariery i pieniędzy. Potrafi słuchać cierpiących i nieść wsparcie tym, którzy go potrzebują, jest związany z powierzoną mu wspólnotą. Papież piętnował rozleniwienie hierarchii, popadanie w urzędniczą rutynę i "chodzenie na kompromisy z duchem świata".
"Biskup ani ksiądz nie jest sam dla siebie, ale dla Ludu Bożego"- przypomina Franciszek i przestrzega przed próżnością.
Te słowa wywołują entuzjazm mediów i wiernych, masowo przybywających na spotkanie z nowym papieżem. Ale nie brak też oznak zakłopotania wobec konieczności interpretacji takich dezyderatów.
Znany katolicki włoski publicysta Vittorio Messori na łamach dziennika "Corriere della Sera" dał wyraz swemu niezadowoleniu z tego, że Franciszek ma wielu, jak napisał, "fanów" wśród lewicy, którzy jego zdaniem dostrzegają jedynie gesty i hasła, odbierane jako wymierzone w hierarchię. Kiedy papież zacznie mówić o kwestiach doktrynalnych, etycznych, stosunek w szeregach zachwyconej nim lewicy zmieni się - zasugerował Messori.
Na razie papież unika tworzenia wszelkich podziałów. Nie mówi o tak często poruszanych przez Benedykta XVI kwestiach, jak związki osób tej samej płci czy ideologia gender.