Zadałam Bogu pytanie: „jak to jest z tym: Twoja wola a mój wybór? Praca – dom; dom – praca i gdzie tu jest miejsce na wybór Twej drogi, Panie?”. Nie czekałam długo na odpowiedź. Po trzech tygodniach wiedziałam. Poczęło się dziecko, to była JEGO wola, moim wyborem było albo zabić je (aborcja) albo urodzić.
W pracy miałam koleżankę, która „odkrywała” Stary Testament. Zaczęła go czytać i co jakiś czas przybiegała, mówiąc: „a wiesz...”. Początkowo umiałam z nią dyskutować i jej coś tam podpowiedzieć. Przyszedł jednak taki moment, że „wiedziałam, że gdzieś dzwonią, ale nie wiedziałam, w którym kościele”. Zaczęłam sama czytać. Ona oczywiście nadal przychodziła i razem dyskutowałyśmy o Bogu. Kiedyś zapytała o wypełnianie woli Boga. Niestety, nie umiałam jej „mądrze” odpowiedzieć. Sama zaczęłam się nad tym zastanawiać. Był piękny, słoneczny, czerwcowy poranek. Szłam do pracy i zadałam Bogu pytanie: „jak to jest z tym: Twoja wola a mój wybór? Dzień jak co dzień, zwykła szarówka, praca – dom; dom – praca i gdzie tu jest miejsce na wybór Twej drogi, Panie?”. Nie czekałam długo na odpowiedź. Po trzech tygodniach wiedziałam. Poczęło się dziecko, to była JEGO wola, moim wyborem było albo zabić je (aborcja) albo urodzić. Wybrałam to drugie.
Od tego czasu wiem, że w każdej sytuacji, choćbyśmy sobie tego nie uświadamiali, wybieramy.
Później byłam na dłuższym urlopie bezpłatnym. W kieszeni 30 gr, a w domu wszystkich nas piątka. Nie ma skąd pożyczyć pieniędzy, a poza tym nie bardzo chcieliśmy tego robić. Przecież trzeba będzie oddać, a z czego? Szłam na spacer z dzieckiem w wózku zatroskana o jutro. Mijając kościół, spotkałam znajomego księdza. „Co słychać?” - padło pytanie. Pożaliłam się. Ksiądz na to: ”nie wiesz, co zrobić? Wejdź” i głową wskazał kościół. Obrócił się na pięcie i poszedł. Trochę miałam żal, przecież zna tylu parafian, mógłby pomóc, ale posłusznie weszłam. Pomodliłam się krótko, no bo dziecko... Kiedy wyszłam, zaraz przy kościele spotkałam moją koleżankę, która wówczas miała sklep z materiałami. Ona pyta: „nie znasz kogoś, kto mógłby po południu pomóc mi w sklepie?” Jasne, że chciałam. Nie zarabiałam niebotycznie, ale pozwoliło to na spokojne przetrwanie reszty urlopu. Bóg się zatroszczył o nas.
Nie jest to świadectwo o „wielkim” działaniu Boga, ot zwykłe codzienne życie, a jednak w drobiazgach widać również Boga. Niestety, jak wynika z rozmów z ludźmi, nie chcemy tak patrzeć na to, co nam się „przytrafia” , na to, jakich ludzi spotykamy, czy my jesteśmy dla nich, czy oni są dla nas. Czasem jedno zdanie wypowiedziane przez obcą osobę rozświetla umysł, pozwala zrozumieć np. problem, z którym się w danej chwili zmagamy.
Baśka