Inicjatywa podjęcia przez Sejm uchwały o zbrodni ludobójstwa popełnionej przez ukraińskich nacjonalistów na ludności polskiej wywołała na Ukrainie oburzenie nacjonalistycznej partii Swoboda i radość polityków Partii Regionów prezydenta Wiktora Janukowycza.
Żadne inne ugrupowanie parlamentarne nie odniosło się do planów polskich posłów, dotyczących planów upamiętnienia przypadającej w tym roku 70. rocznicy zbrodni wołyńskiej. Komentatorzy mówią, że na Ukrainie nie ma jeszcze warunków do dojrzałej dyskusji na temat tych wydarzeń.
"Uchylamy przed nimi kapelusza. Ta uchwała (projekty uchwały - PAP) jest dowodem, że Polacy są zwolennikami wartości demokratycznych" - oświadczył w poniedziałek jeden z rzeczników Partii Regionów, Mychajło Czeczetow.
Jego partyjny kolega, szef charkowskiej administracji obwodowej Mychajło Dobkin w odpowiedzi na polskie inicjatywy napisał wcześniej na Twitterze, że zaproponuje teraz Sejmowi "sporządzenie listy +Bandery-Szuchewycza+ i niewpuszczanie do Unii Europejskiej zwolenników faszyzmu".
Przedstawiciele opozycyjnej Swobody zagrozili, że w razie przyjęcia przez Sejm uchwały ws. Wołynia wniosą do Rady Najwyższej (parlamentu) Ukrainy projekt własnej uchwały potępiającej Armię Krajową. Rzecznik Swobody Ołeksandr Aronec wyraził na Facebooku nadzieję, że posłowie "nie będą działali na rzecz pogłębienia konfliktu między Ukraińcami a Polakami".
"W przeciwnym razie Ukraina i Ukraińcy będą musieli się bronić i zastosować symetryczne kroki. Moim zdaniem nasi deputowani (partii Swoboda) będą musieli wnieść do Rady Najwyższej analogiczny projekt uchwały o uznaniu Armii Krajowej za organizację zbrodniczą, która dokonała ludobójstwa na narodzie ukraińskim" - czytamy.
Deputowany Swobody do parlamentu Jurij Syrotiuk mówiąc PAP o ewentualnej reakcji na polskie projekty uchwały wołyńskiej był bardziej ostrożny. "Nie będziemy reagować, póki nie zrozumiemy ostatecznego stanowiska Sejmu. Oczywiście, jeśli Sejm potępi nas, Ukraińców, za to, że na swojej ziemi walczyliśmy o prawo bycia sobą, o niepodległość, to będziemy zobowiązani do adekwatnych działań" - powiedział.
Syrotiuk podkreślił, że polskie oceny wydarzeń na dawnych kresach RP wyrwane są z kontekstu relacji ukraińsko-polskich, które poprzedziły zbrodnie na Polakach. Wymienił tu m.in. "utopienie przez Polaków we krwi w 1918 roku Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej", oraz pacyfikacje Chełmszczyzny.
"Mieszkańcy zachodnich, sąsiadujących z Polską obwodów, doskonale wiedzą, kim są ich bohaterowie i ani Moskwa, ani Warszawa nie przekonają ich, że nasi bohaterowie są bandytami. Takimi działaniami Polacy nastawiają przeciwko sobie Ukraińców z zachodniej Ukrainy. Znajdą sobie w tym sojuszników w Rosji i w reżimie Janukowycza" - powiedział.
"Jest nam przykro. Naród, który nazywa siebie adwokatem Ukrainy w Europie i lobbystą ukraińskim, tak nie robi. Jesteśmy zasmuceni taką współpracą polskich sił politycznych z okupacyjnym reżimem Janukowycza i z Kremlem" - zaznaczył deputowany Swobody.
Antin Borkowski, lwowski publicysta specjalizujący się w relacjach ukraińsko-polskich ocenił w rozmowie z PAP, że na razie w jego kraju sprawa zbrodni na Polakach w latach II wojny światowej omawiana jest w zależności od zapotrzebowania politycznego.
"Stanowisko Swobody jest jasne. UPA była formacją bohaterską. Głównymi oponentami apologetów UPA są jednak na Ukrainie komuniści bądź też prorosyjscy szowiniści, czy też rusofile z Partii Regionów" - podkreślił.
Zdaniem Borkowskiego polsko-ukraiński spór o Wołyń zakończy się, gdy Ukraińcy sami zrozumieją potrzebę uznania odpowiedzialności za zbrodnię.
"Rozmowa będzie możliwa jak tylko na Ukrainie pojawi się uczucie wstydu za wydarzenia na Wołyniu i dopóki nie będzie to porównywane ze stanowiskiem Polski. O pojednaniu będzie można mówić wtedy, gdy samo społeczeństwo będzie gotowe do dojrzałej oceny dokonanego zła. Gdy na Ukrainie zaistnieje świadomość, że nie wszystko było w historii piękne, a na Wołyniu były trupy zabitych ludzi. Dialog ten jednak nie jest możliwy w warunkach targowania się pamięcią, to musi być wewnętrzny proces ukraiński" - powiedział PAP.
PSL, PiS i SP chcą upamiętnić 70. rocznicę rzezi wołyńskiej uchwałą Sejmu mówiącą o ludobójstwie UPA i ukraińskich nacjonalistów na ludności polskiej. Podkreślają, że inicjatywa nie jest wymierzona we współczesnych Ukraińców.
"W związku z katastrofą smoleńską organizuje się marsze, a nikogo nie obchodzi, że w 1943 roku w bestialski sposób wymordowano 100 tys. ludzi. Natomiast tych, którzy mordowali, ubiera się w piórka bohaterów narodowych na Ukrainie. I świat o tym milczy" - tak potrzebę podjęcia w tym roku uchwały tłumaczył PAP poseł PSL Franciszek Stefaniuk.
W ub. roku Sejm uczcił pamięć ofiar zbrodni minutą ciszy, a projekty uchwał PSL, PiS, Solidarnej Polski i SLD trafiły do komisji kultury; kontrowersje wzbudziło użycie w niektórych projektach słowa "ludobójstwo".
Klub PSL na początku kwietnia br. ponownie zgłosił w Sejmie projekt uchwały w tej sprawie. Napisano w nim m.in.: "Sejm potępia ludobójstwo na ludności polskiej dokonane przez Ukraińską Powstańczą Armię i inne formacje ukraińskich nacjonalistów w latach 1939-1947, co zarówno w świetle prawa międzynarodowego, jak i polskiego nie podlega przedawnieniu".