Rosja nie chce rozliczenia stalinowskich oprawców.
14.04.2013 12:30 GOSC.PL
W całym kraju odbywały się wczoraj obchody zbrodni katyńskiej, która upamiętnia nie tylko ofiary leżące w „dołach śmierci” w Katyniu, ale także w Miednoje, pod Charkowem, w Bykowni i prawdopodobnie w uroczysku Kuropaty pod Mińskiem. Pojęcie zbrodnia katyńska obejmujemy bowiem wszystkie osoby zamordowane na postawie ludobójczej decyzji sowieckiego Biura Politycznego z 5 marca 1940 r.
Warto pamiętać, że jej sygnatariusze, nie tylko Stalin, nadal leżą pod murami Kremla w najbardziej prestiżowym i symbolicznym miejscu tego kraju. Rosja do dzisiaj nie wydała nam nie tylko całej dokumentacji w sprawie tej zbrodni, ale także utajniła dokumenty ze śledztwa, wszczętego przez Główną Prokuraturę Wojskową w 1990 r. Tajemnicą objęto także postanowienie o jego zakończeniu w 2004 r. Nasi rosyjscy przyjaciele z „Memoriału”, którzy od lat zabiegają o ujawnienie wszystkich dokumentów w tej sprawie, niedawno po raz kolejny ponieśli porażkę. Sąd Apelacyjny odrzucił ich wniosek w sprawie odtajnienia umorzenia tego śledztwa. Niedawno brałem udział w Moskwie w konferencji poświęconej pamięci historycznej. Zapytałem wówczas dlaczego współczesna Rosja chroni nazwiska katów, którzy na sumieniu mają nie tylko 25 tys. Polaków, zamordowanych na podstawie decyzji z 5 marca 1940 r., ale także miliony własnych rodaków. W odpowiedzi prof. Andriej Zubow, jeden z najbardziej znanych współczesnych historyków rosyjskich, autor głośnej syntezy „Historia Rosji w XX wieku” stwierdził, że ta odmowa ma uzasadnienie dydaktyczne. Kierownictwo państwa, składające się w znacznym stopniu z ludzi, którzy karierę zaczynali w szeregach sowieckich organów bezpieczeństwa, zakazując ujawnienia nazwisk wszystkich sprawców zbrodni katyńskiej daje współczesnym funkcjonariuszom czytelny sygnał: wykonując rozkazy, możecie być pewni bezkarności. Państwo zawsze stanie w waszej obronie. Dlatego, kontynuował prof. Zubow, w Rosji nie było i nie będzie żadnego rozliczenia z komunistyczną przeszłością.
Wydaje mi się, że ten sposób myślenia obowiązuje także m.in. w odniesieniu do katastrofy pod Smoleńskiem. Rosja nie przyzna się do błędów kontrolerów z lotniska wojskowego Siewiernyj, naprowadzających polski samolot, gdyż oni także wykonywali czyjeś polecenia. Zresztą do dzisiaj nawet nie wiemy, czyje. Syndrom katyński, czyli gwarancja abolicji i amnezji dla wykonawców błędnych, a nawet zbrodniczych rozkazów władzy państwowej jest elementem rosyjskiej polityki i po prostu trzeba o tym pamiętać.
Andrzej Grajewski