– Jak by TU opisać ciocię... To jest taki wielki uśmiech na dwóch nogach! – woła Francisco, Nikaraguańczyk, mąż Mirki, dla której doktor Ewa Zarzecka z Żywca jest przyszywaną ciocią.
Pamiętam taką scenę – opowiada Janina Kliś, wolontariuszka domowego Hospicjum św. Faustyny Kowalskiej w Żywcu. – Grypa szaleje. W przychodniach kilkadziesiąt osób na jednego lekarza. I akurat wtedy doktor Ewie odzywa się uraz kręgosłupa. Nie jest w stanie wyjść z domu do przychodni. Przychodzę do niej, a w maleńkim mieszkaniu kilku pacjentów – ten na kanapie, ten na krześle, w szlafrokach, w kapciach. To przeziębieni sąsiedzi z klatki przyszli po pomoc. Nie wiedziałam, czy się śmiać czy płakać, gdy widziałam panią doktor ledwo ruszającą się wśród tych chorych ludzi. Ewa Zarzecka śmieje się perliście: – To naprawdę musiał być niezły widok!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Urszula Rogólska