Gdy doszedłem do rodowodu Jezusa – „książki telefonicznej”, przy której zawsze ziewałem, coś mnie podkusiło i zacząłem liczyć.
11.03.2013 09:39 GOSC.PL
To było tuż po rekolekcjach Augustyna Pelanowskiego, w czasie których przekonywał nas, że w Biblii nie ma ani jednego zbędnego słowa. Żadnych przypadków. Poszedłem do spowiedzi. Kapłan kazał mi w ramach pokuty przeczytać Ewangelię Łukasza.
Zacząłem czytać. Gdy doszedłem do rodowodu Jezusa – „książki telefonicznej”, „spisu lokatorów”, przy którym zawsze mniej lub bardziej dyskretnie ziewałem coś mnie podkusiło i zacząłem liczyć.
„Jezus był synem Józefa, syna Helego, syna Mattata, syna Lewiego, syna Melchiego, syna Jannaja…”. I tak dalej.
Policzyłem i wyszło mi, że Józef był w kolejności 76, a Jezus… 77! Błyskawicznie przypomniałem sobie słowa Jezusa mówiącego o przebaczaniu: Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy.
„Ile razy mam przebaczać?”. „Tyle razy, ile Ja wam przebaczyłem”.
Ważna jest ta 77-krotna powtarzalność. Przebaczenie nie jest jednorazowym aktem, po którym dusze zalewa błogi pokój, a ofiara ma ochotę rzucić się z błogosławieństwem na ustach na szyję agresora. Jest aktem powtarzalnym. Przebaczaj. Pierwszy, raz, drugi, trzeci, czwarty…
Marcin Jakimowicz