Sama nie wiem, czy życie kolejnego dziecka zawdzięczam duchowej adopcji. Nie mam tak silnej wiary, żebym z pewnością głosiła, że to modlitwa pomogła mu pojawić się na świecie i przeżyć ciężką chorobę, ale moim przykładem chcę podzielić się z innymi. Być może będzie on komuś pomocą lub zachętą do modlitwy.
Kiedy poroniłam moje pierwsze wyczekane i wymodlone dziecko (mam chorobę, która powoduje problemy z płodnością) poszłam się pomodlić do kościoła Najświętszego Zbawiciela przed cudownym obrazem świętego Judy Tadeusza. Żaliłam się Bogu i pytałam się Go, co mam zrobić, żeby mieć żywe dziecko. Wtedy zobaczyłam wyłożone tam ulotki o duchowej adopcji. Pomyślałam: "Czy to ma być odpowiedź Boga?". Przecież kilka dni po stracie swojego dziecka, którego tak pragnęłam, nie jestem w stanie modlić się o życie cudzego , które ten ktoś ma pewnie bez żadnych starań i wcale go nie chce. To zbyt trudne zadanie. Ale gdy minęło kilka miesięcy i miałam ponownie starać się o dziecko, postanowiłam je podjąć. Czułam, że powinnam. Duchową adopcję podjęłam w Uroczystość Zwiastowania Pańskiego. Tydzień później zaszłam w ciążę. Nie obyło się bez problemów. Wyglądało na to, że znowu poronię, ale mimo komplikacji, które nękały mnie dużą część ciąży, miesiąc przed terminem urodziłam zdrowe dziecko. Gdyby mój syn urodził się w terminie, duchową adopcję ukończyłabym równocześnie z jego przyjściem na świat, a tak kontynuowałam ją do Bożego Narodzenia z dzieckiem obok siebie. Ale to nie koniec historii. Zaraz po Bożym Narodzeniu mój miesięczny synek zaraził się grypą. Trafił do szpitala, gdzie przyplątała mu się sepsa szpitalna. Był w bardzo ciężkim stanie, o krok od śmierci. Sama go chrzciłam leżącego pod respiratorem. Ale i tym razem daliśmy radę. Obecnie ma skończone dwa miesiące, jest zdrowy, rośnie i rozwija się prawidłowo. Sama nie wiem, czy jego życie zawdzięczam duchowej adopcji, być może i bez tego wszystko potoczyłoby się tak samo. Nie mam tak silnej wiary, żebym z pewnością głosiła, że to modlitwa pomogła mu pojawić się na świecie i przeżyć ciężką chorobę, ale moim przykładem chcę podzielić się z innymi. Być może będzie on komuś pomocą lub zachętą do modlitwy.
Cecylia