Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia rozpoczął w środę proces pomocniczego biskupa warszawskiego Piotra Jareckiego, oskarżonego o prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwym. Sąd postanowił utajnić wyjaśnienia biskupa.
Biskup stawił się w środę w sądzie. Jego adwokat Piotr Skwarzyński zapowiedział, że duchowny złoży oświadczenie po rozprawie. Na procesie złożył wniosek o utajnienie wyjaśnień biskupa. Sąd wyraził na to zgodę.
Biskup uzgodnił z prokuratorem propozycję kary: 6 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata, 2,4 tys. zł grzywny i 4 tys. na Fundusz Pomocy Postpenitencjarnej oraz 4-letni zakaz prowadzenia pojazdów. Wyrok zostanie ogłoszony 25 stycznia.
„Kryzys, który przeżywam, ma konsekwencje prawne i właśnie je ponoszę. Oby ten kryzys był dla mnie okresem wzrostu w człowieczeństwie kapłaństwie i biskupstwie” – mówił w środę duchowny w ostatnim słowie.
Prokurator Tomasz Dems powiedział, że kara musi być adekwatna do wszystkich przesłanek kodeksowych. "Stopień społecznej szkodliwości czynu był znaczny. Oskarżony przyznał, że odcinek drogi jaki przejechał tego dnia, był długi” – dodał.
„Przypadek, los czy opatrzność boska – w zależności od światopoglądu – spowodował, że na drodze oskarżonego stanęła latarnia, a nie człowiek” – podkreślił oskarżyciel zauważając, że oskarżony duchowny „jak każdy obywatel miał świadomość zakazu jazdy po alkoholu i rażąco naruszył te reguły”.
„Wydaje się, że oskarżony w pełni zrozumiał naganność swego czynu. Wydaje się, że poniósł karę – całkowicie lub w części stracił zaufanie społeczne. Długi przed nim okres i ciężka praca, aby to zaufanie odzyskać” – ocenił Dems.
Adwokat biskupa Michał Skwarzyński mówił w sądzie, że rolą mediów nie powinno być wydawanie wyroków, ale informowanie. "Zachował się jak nikt nigdy dotąd – złożył oświadczenie z publicznymi przeprosinami i wyraził wolę poddania się karze – a taki czyn popełniali i posłowie, i inne osoby publiczne. Nikt się tak nie zachował, a media tego nie doceniły” – powiedział o biskupie.
20 października 57-letni biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej stracił panowanie nad autem i uderzył w latarnię w Warszawie. Badanie na zawartość alkoholu w organizmie wykazało ponad 2,5 promile.
Dwa dni później duchowny wydał oświadczenie, w którym przyznał się do prowadzenia auta pod wpływem alkoholu i oddał się do dyspozycji papieża. "Nie powinienem kierować samochodem pod wpływem alkoholu" - napisał hierarcha. Przeprosił wszystkich, których zgorszył swoim czynem, w szczególności wiernych archidiecezji, których zaufanie zawiódł. "To jednak się stało, dlatego też oddaję do dyspozycji Ojca Świętego moją posługę biskupa pomocniczego archidiecezji warszawskiej" - napisał biskup. Zapewnił też, że chce jak najszybciej skorzystać ze specjalistycznej pomocy.
Biskup został przesłuchany i złożył wyjaśnienia. Przedstawiono mu zarzut prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwości. Biskup przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze.
Ostatniego dnia października Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście-Północ skierowała do sądu akt oskarżenia wobec biskupa, wraz z wnioskiem o skazanie bez przeprowadzenia rozprawy.
Wymiar kary został uzgodniony z prokuraturą, tak jak wnioskował biskup: osiem miesięcy ograniczenia wolności i cztery lata zakazu prowadzenia wszelkich pojazdów. W razie skazania w trybie dobrowolnym biskup przez osiem miesięcy miał wykonywać prace społeczne - 20 godzin miesięcznie.
Wniosek nie został jednak zaakceptowany przez Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia. Sąd postanowił, że sprawa będzie toczyła się w normalnym trybie, bo brak jest podstaw do uwzględnienia wniosku o poddanie się karze.
Za kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat dwóch.
PAP/KAI