Emigracyjny szef radykalnego Hamasu Chaled Meszal wezwał w niedzielę do zakończenia podziałów między siłami rządzącymi Strefą Gazy i Zachodnim Brzegiem Jordanu. Prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas twierdzi, że najważniejsze dla pojednania są wybory.
Lider Hamasu na uchodźstwie powiedział, że podział terytoriów palestyńskich nie nastąpił z woli Palestyńczyków, tylko został im narzucony. Dodał przy tym, że sprawowanie władzy w dwóch osobnych częściach terytoriów palestyńskich przez różne ugrupowania jest czymś nienaturalnym.
"Znajdujemy się pod okupacją, potrzebujemy wolnych i równych wyborów, a następnie narodowego partnerstwa w celu wzięcia odpowiedzialności" za kraj - mówił lider Hamasu na spotkaniu w Gazie z palestyńskimi rodzinami. W niedzielę Meszal kończy swoją pierwszą trzydniową wizytę w Strefie Gazy.
Lider Hamasu przemawiał również w niedzielę na uniwersytecie islamskim w Gazie. "Palestyna jest zbyt duża, żeby tylko jedno ugrupowanie brało za nią odpowiedzialność. Palestyna należy do nas wszystkich" - podkreślił zaznaczając, że ani Hamas nie powinien działać bez Fatahu, ani Fatah bez Hamasu, czy innego ugrupowania.
Agencja AFP zwraca uwagę, że od roku Meszal jest krytykowany przez część kierownictwa Hamasu w Strefie Gazy, które zarzuca mu, iż zajmuje stanowisko zbyt przychylne Fatahowi w kwestii pojednania narodowego.
Na uniwersytecie w Gazie Meszal wyraził również poparcie dla wszelkich form oporu wobec państwa żydowskiego. Zwrócił jednocześnie uwagę, że utrzymanie rozejmu z Izraelem, obowiązującego od 21 listopada po ostatnim konflikcie zbrojnym, leży w interesie wszystkich Palestyńczyków.
Tymczasem na posiedzeniu Ligi Arabskiej w stolicy Kataru Dausze prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas po raz kolejny powtórzył, że jedność narodowa Palestyńczyków miała być potwierdzona w wyborach przewidzianych w porozumieniu zawartym w roku 2011 między Fatahem i Hamasem. Porozumienie to pozostaje jednak martwą literą. Abbas zwrócił uwagę, że "bez tych wyborów nie będzie pojednania".