Szalał z rozpaczy. Miał zabić własnego syna! Krzyczał do telefonu: „chyba się w piekle będę poniewierał, że zabiłem swoje dziecko”.
Chciałam na podstawie własnych przeżyć ustosunkować się do artykułu „Porażka życia” Bogumiła Łozińskiego (GN 44/2012). Straszny był wyrok dla synowej i syna, gdy po badaniach prenatalnych usłyszeli, że dziecko poza łonem matki nie będzie oddychało i otrzymali zgodę na aborcję. Syn szalał z rozpaczy. Miał zabić własnego syna! Krzyczał do telefonu: „chyba się w piekle będę poniewierał, że zabiłem swoje dziecko”. Zaczęłam błagać, aby poczekali.
Nawet drugie badanie prenatalne potwierdzało werdykt: wada serca i brak aorty płucnej!
Minął czas na aborcję. Pocieszałam jak mogłam, że kiedyś dzieci rodziły się i umierały. Jaka jest mądrość w słowach Jana Pawła II: „od naturalnego poczęcia do naturalnej śmierci”.
Przyszedł czas rozwiązania. Synowej wykonali cesarskie cięcie, żeby dziecko nie udusiło się podczas porodu. I przyszedł na świat nasz wnuczek! Co dziwne – oddychał, a nie miał samodzielne oddychać!
Po tomografii komputerowej pani doktor stwierdziła, że mamy „mały cud”! Jest druga aorta płucna, której miało nie być. Aorty były ułożone równolegle i nie widziano ich na badaniach prenatalnych. Przygotowywano wnuka na operację serca, gdy zainfekowany został rotawirusem. Po tygodniu rozwinęła się sepsa, z którą maleństwo walczyło 2 tygodnie.
Ochrzczono go w szpitalu. Po miesiącu zmarł. Synowa stwierdziła, że nie żałuje, że go urodziła, bo miała go przynajmniej przez chwilkę...
Co patrzę na zdjęcie, to płyną mi łzy! Był taki śliczny i nie zdążyłam go nawet przytulić do siebie...
Życie jest darem Bożym i nie wolno nam zabijać nienarodzonego dziecka z powodu choroby!
Pogrążona w smutku babcia Krysia