Kłamstwo każe myśleć, że chrześcijanin jest zobowiązany do łażenia z nadstawionym policzkiem, gdy nie ma w ogóle twarzy.
19.10.2012 12:31 GOSC.PL
Mój pierworodny, gdy miał trzy lata, powiedział kiedyś: „Wiesz, język polski jest najlepszy. Wszystko można zrozumieć”.
Często uznajemy coś za najlepsze dlatego, że tylko to znamy. Z tej przyczyny, choć jesteśmy stworzeni do chodzenia z podniesioną głową, tak wielu ludzi z nosem przy ziemi szuka w gruncie rzeczy. Bo grunt znają. A często nawet nie rzeczy w nim szukają, lecz samego gruntu. „Grunt to zdrowie” – mówią na przykład, zresztą nie bez racji, bo wszyscy co ongiś dbali o zdrowie, i tak do gruntu trafili. Trzymają się więc ludzie ziemi, bo nie znają tego, co nad nimi. Niebo brzmi dla nich obco – bo jest im obce. A jest obce, bo im go nikt nie zareklamował.
Właśnie tak – niebo trzeba reklamować. Najlepsza rzecz, jaka może i powinna człowieka spotkać, to, do czego każdy jest stworzony i do czego całym sobą tęskni – to jest właśnie niebo. Każdy może dostąpić zbawienia i nie musi w tym celu zaraz umierać. Nawet przeciwnie – powinien wybrać Jezusa Chrystusa. Już. Teraz. Żeby po szczęśliwym życiu mógł szczęśliwie urodzić się do życia właściwego.
„Pan zaś przymnażał im codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia” – czytamy w Dziejach Apostolskich (2,47). Patrzcie: nie umierali, a dostępowali zbawienia! Dalej żyli, tylko o NIEBO lepiej – bo z Chrystusem. Bo pozwolili Mu żyć w sobie. I przez to stali się bardziej sobą. Nabrali motywacji, żeby być kimś, i nawet wyśmianie, i nawet kat z mieczem, i nawet lew z zębami – nic nie zdołało ich „odłączyć od miłości Chrystusowej”.
Kto to wymyślił, że chrześcijanin będzie miał dobrze dopiero gdy wywinie orła? Chrześcijanin jest orłem! Nie musi niczego wywijać – staje się mocarzem i świętym już tu, na ziemi. Gdy Jezus jest jego Panem, nie ma na niego rady, za to on ma radę na wszystko.
Jakieś koszmarne kłamstwo zadomowiło się w umysłach formalnych wyznawców Chrystusa. To kłamstwo o tym, że Dobra Nowina jest smutna. Że trzeba być rozlazłą mimozą, z oczami w słup i buzią w ciup, a wtedy będzie się dobrym ambasadorem Chrystusa. To kłamstwo każe myśleć, że chrześcijanin jest zobowiązany do łażenia z nadstawionym policzkiem, gdy nie ma w ogóle twarzy, albo ma kilka jednocześnie. Kłamstwo, że człowiek Jezusa ma nie mieć swojego zdania, bo – wicie, rozumicie – „nie sądźcie”. Kłamstwo, że katolik ma siedzieć „pokornie” (czytaj – cicho) i pozwalać na krzywdzenie innych, tylko dlatego, że prawo państwowe zezwala na zabijanie dzieci i inne łajdactwa.
Trzeba wreszcie zerwać z tym fałszem. Trzeba powiedzieć: spójrzcie w niebo!
Dlaczego Jezus wysyłał uczniów „przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam przyjść zamierzał” (Łk 10,1)? O czym to świadczy, jak nie o tym, że nasz Pan uzależnia swoje przyjście od naszego ruszenia się z miejsca?
Dziś (w piątek) w Krakowie rusza ewangelizacja miasta. Na stadionie Cracovii – i nie tylko – będą się działy wielkie rzeczy. Nie dlatego, że atrakcyjnie. Nie dlatego, że wystąpią niezwykli ludzie. Dlatego, że oni poprzedzają Tego, który przyjść tam zamierza. I przyjdzie – to pewne.
Franciszek Kucharczak