Wczoraj, spacerując z córkami widziałem pod jednym z liceum do jakich samochodów wsiada młodzież i uwierzcie, że nie były to ani stare, ani kiepskie samochody, a znacząca większość z nich, to była górna półka. Były oczywiście też stare gruchoty, ale te, jak podejrzewam, należały raczej do nauczycieli.
Całe życie słyszałem od najbliższych, że człowieka należy oceniać po tym, jaki jest, co sobą reprezentuje i jak żyje. Nigdy nikt z rodziny czy przyjaciół nie powiedział mi, żebym od kogoś stronił czy wręcz zabraniał mi kontaktów z innymi ludźmi, których ja wybrałem na swoich bliskich czy znajomych, a którzy nie byli majętni. Nie mam co prawda dużego doświadczenia w życiu, bo ledwie od 30 lat się z nim zmagam i staram się żyć w zgodzie z własnym sumieniem i słowami Ewangelii, ale kiedy czasami zatrzymam się i spojrzę „z boku” na otaczający mnie świat ogarnia mnie przygnębienie, a niekiedy nawet strach. Często zadaję sobie pytanie, czy w ciągu tych kilkunastu lat jakie minęły od chwili kiedy byłem nastolatkiem, świat naprawdę tak się zmienił i jest coraz bardziej bezwzględny, czy to ja żyję w jakiejś wyimaginowanej rzeczywistości. Wracając do chwil kiedy byłem małolatem pamiętam, że moje podwórko tętniło życiem, nie było chwili wytchnienia i odpoczynku od zabaw, zabaw już dawno zapomnianych i uważanych obecnie za całkowicie nieatrakcyjne. Bo które dziecko w obecnych czasach uważa zabawę w dom na drzewie, berka czy chowanego za fajne? I które podwórka tętnią życiem? Większość jest przecież oddzielona bramami, stróżówkami czy wysokimi płotami od reszty świata, dając fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Między mieszkańcami bloku zawsze były jakieś relacje, lepsze lub gorsze ale były, często także dzięki nam dzieciakom, ponieważ nawet kiedy rodzice nie darzyli się ogromną sympatią, to w sytuacji kiedy ich dzieci były zaprzyjaźnione, nie mogli postępować inaczej jak tylko utrzymywać ze sobą kontakt i rozmawiać chociażby o naszym zachowaniu. Wszystko to rodzice robili dla dobra swoich dzieci.
Od tego czasu świat bardzo się zmienił i, jak to się modnie mówi, „poszedł naprzód”. Tylko czy poszedł w tym dobrym kierunku? Ogromny rozwój gospodarczy, technologiczny i chociażby urbanistyczny sprawił, że często brakuje nam czasu na to, żeby spokojnie porozmawiać z dzieckiem czy spotkać się z przyjaciółmi. Wszystko przez to, że wielu z nas spędza większość swojego życia w pracy, wielu zgodziło się na udział w wyścigu szczurów i nie chcą za żadne skarby się z niego wycofać, bo nagroda jaką są pieniądze, bogactwo i wpływy przysłania im wszystkie prawdziwe i naprawdę ważne rzeczy, takie jak rodzina, miłość i szacunek dla drugiego człowieka. Czy pieniądz jest naprawdę tak istotny w obecnych czasach? Wydaje się, że tak i co więcej, ktoś kto ma pieniądze może liczyć na akceptację środowiska, jego szacunek i „przyjaźń”.
Obecny świat stara się przekonać człowieka, że musi posiadać, zdobywać coraz to większy majątek, kupować, kupować i jeszcze raz kupować. Dziś nie liczą się wartości jakie człowiek sobą reprezentuje, ale stan jego portfela i konta w banku. Przytoczę tutaj pewną sytuację – dziecko pewnej Pani, mające lat bodajże czternaście i posiadające już własnego laptopa, ipoda, tablet i jeden z najnowszych telefonów komórkowych (i wiele, wiele innych ciekawych zabawek) wraca do domu i oznajmia mamie, że musi mieć nowy model telefonu, bo wszyscy jego „przyjaciele” już taki mają i on też musi mieć. Matka nie rozumie po co synkowi nowy telefon skoro obecny ma ledwie kilka miesięcy i jak to mówi dzisiejsza młodzież, jest „wypasiony”, pomijając już fakt, że nowiutki model kosztuje grubo ponad 800 zł. Próbuje synowi wytłumaczyć, że nie widzi w tym wszystkim sensu i prosi go żeby odstąpił od swojego zamiaru, niestety syn nie ustępuje i mama zmuszona jest kupić mu nową komóreczkę. Kupiła mu to cacko i stwierdziła na forum, że gdyby tego nie zrobiła to „przyjaciele” przestaliby akceptować jej syna i przestałby być w ich „paczce”. Przytoczyła tu kilka historii ze szkolnego życia jej syna, które potwierdzały, że dzieci nie mające najnowszych butów, jeansów, czy gadżetów tj. telefon były wyśmiewane i negowane w środowisku.
Przeraża mnie to, ponieważ nie jestem sobie w stanie wyobrazić, skąd u dzieci, bo to przecież jeszcze dzieci, wykształciły się takie wartości. Podejrzewam, że wynoszą ten przykład z domu i usilnie starają się przekonać swoje środowisko, że jest to prawidłowy i jedynie słuszny tok rozumowania i postępowania. Nikt z rodziców zapewne nie tłumaczy swoim dzieciom tak postępującym, że pieniądze nie są ważne i że nie można przez ich pryzmat decydować, czy dany człowiek może być naszym przyjacielem czy znajomym. Podejrzewam, że mówią „nie zadawaj się z tym biedakiem, nie zapraszaj go do nas bo jeszcze coś ukradnie”, itp.
Wczoraj spacerując z córkami widziałem pod jednym z liceum do jakich samochodów wsiada młodzież i uwierzcie, że nie były to ani stare, ani kiepskie samochody, a znacząca większość z nich, to była górna półka. Były oczywiście też stare gruchoty, ale te, jak podejrzewam, należały raczej do nauczycieli.
Wracając jednak do tematu telefonu komórkowego, nie rozumiem, po co czternastolatkowi taki telefon, skoro w szkole na lekcji nie może z niego korzystać, a jednocześnie może być potencjalnym celem złodzieja. Mama ostatecznie dodała, że musiała kupić synowi ten telefon, bo wszyscy go mają, a nie chce, żeby jej syn był gorszy. Szkoda, że zamiast kupować, nie starała się wytłumaczyć dziecku, że nie rzeczy namacalne są najważniejsze. Najbardziej doceniam komentarz mojej żony, która podsumowała wywód swojej koleżanki słowami: „...(imię), jeśli chcesz żeby świat się zmienił, zacznij od siebie”
Namawiam więc wszystkich, żeby chociaż na chwilę zatrzymali się i zobaczyli, dokąd ten świat pędzi i oczywiście żeby zaczęli pracę nad sobą, bo to w nas leżą losy świata. Ja zaczynam od siebie!
Patryk Mazurkiewicz