Nie lekceważąc dzieł dostojnych i poważnych, warto czasem do poduszki pobawić się słówkami lekkimi.
Mniej czytam niż kiedyś. Jednak koło łóżka mam lektury do poduszki. Ostatnio przybył Ratzingera „Mój brat papież”. I tak leży sobie pospołu ze „Słówkami” Boya. Do niedawna leżały „Przygody dobrego wojaka Szwejka” Haška, po czesku oczywiście. Przyznacie, że zestaw zaskakujący, by nie rzec – piorunujący. W przygodach Szwejka ważny jest dla mnie jako księdza wątek dotyczący feldkurata Katza (feldkurat to „duszpasterz polowy”, a jego nazwisko od kota się wywodzi). Portret owego nieszczęsnego (dla siebie i Kościoła) księdza jest bez wątpienia przejaskrawiony i tendencyjny. Warto jednak stanąć oko w oko z taką karykaturą, by rachunku sumienia dokonać. Jak nie osobistego, to takiego „stanowego”. A jeśli nie rachunku sumienia – to choć pomedytować, jak mogą nas widzieć ci, dla których powinniśmy być świadectwem. A bywamy antyświadectwem. I to jest ten składnik piorunujący zastawienia książek na dobranoc. Opowieści starszego Ratzingera przedstawiać nie trzeba – bestseller ostatnich tygodni. I zasłużenie. Brat papieża zachował takie ciekawe, świeże (nie zawsze spotykane w jego wieku) spojrzenie. A miał na co patrzyć przez tyle lat swego życia! Charakterystyczny koloryt jego opowieści płynie pewnie stąd, że oprócz kapłańskiego powołania w jego życiu spełniła się profesja muzyka. Przecież Joseph Raztinger przedstawiał się niegdyś jako „młodszy brat słynnego dyrygenta”. Zauważ, że mam na myśli fakt, iż ksiądz-muzyk ma szanse popatrzyć na świat księży, Kościoła, wiary tak nieco z boku. Można wtedy więcej zobaczyć, niż gdyby się było tylko „w środku”. A jeśli owemu obserwatorowi nie brak krytycznego zmysłu i pewnej dozy niezależności i humoru – to jego spojrzenie i diagnozy warte są uwagi. A Boy-Żeleński? Ten lekarz, poeta, liberał (raczej obyczajowy niż polityczny), mason, niektórzy zakrzykną, iż zdrajca. Cóż on robi w tym moim zestawie do poduszki? „Jak błazenkowie mali/ Słówko się z słówkiem cacka,/ To jęzor mu wywali,/ To szczypnie je znienacka” – pisał w wierszu pt. „Słówka”. Sporo humoru, nawet błazeństwa, lekkość myśli, łatwość słowa, ostrość diagnozy – dzięki tym zaletom można zobaczyć więcej, niż by się patrzyło na świat z wysokości pomnika. Może w takim oglądzie jest jakieś „ducha ich ubóstwo” (to cytat z tego samego wiersza). Ale w pomnikowych spojrzeniach i filipikach też bywa ducha ubóstwo. Dlatego nie lekceważąc dzieł dostojnych i poważnych, warto czasem do poduszki pobawić się słówkami lekkimi. Nie zawsze przyznając rację, ale swoje racje lepiej rozumiejąc.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. tomasz horak