92-letnia s. Maria Imelda mówi, że życie nazaretanek toczy się w ukryciu. Ale nie można ukrywać, że w kieleckim klasztorze żyje wyjątkowa zakonnica. Ma stopień porucznika, wydaje wiersze i mimo wieku chodzi szybko jak kiedyś, gdy była harcerką.
My sobie czasów nie wybieramy, żyjemy w takich, jakie Pan Bóg dał – mówi. A jej dał prawie cały zeszły wiek. I początek kolejnego. Dodaje, że nigdy nie narzekała, iż teraz jest gorzej niż kiedyś. – Każdy okres był jakoś dobry, z wyjątkiem okupacji hitlerowskiej – zastrzega. – Co prawda człowiek był wtedy młody, ale w powietrzu wisiała śmierć. Jak się wychodziło na ulicę, zawsze można było zostać aresztowanym. Sama z harcerstwa przeszła do Szarych Szeregów Armii Krajowej i prowadziła w Kielcach IV Drużynę im. Klementyny Hoffmanowej w grupie Antoniny Gębicowej, nauczycielki tajnych kompletów. Sklep ze szkłem i porcelaną, w którym była ekspedientką, stał się punktem kontaktowym AK. – Byłam łączniczką, zostawiali mi rozmaite karteczki, a ja przekazywałam je innym po podaniu hasła – pamięta. Raz o mały włos nie straciła życia. Wracały z koleżanką i trafiły na łapankę. Niemiec sprawdzał wszystkim kenkarty i kierował do ciężarówki. Nie widomo, skąd dostała takiej odwagi. Bezczelnie wyjęła mu kenkartę z ręki i nie oglądając się, odeszła. Dziś myśli, że to cud. – Ale mało to cudów Pan Bóg zdziałał? – pyta. Jeden z jej wierszy, który mówi z pamięci, nosi tytuł „Wszystko jest łaską, co mnie spotyka”. Siostra Zofia, która jej towarzyszy, gdy inne zakonnice wychodzą do swoich zajęć, podkreśla, że s. Imelda ma dar modlitwy za nieprzyjaciół. – Kiedy czuje, że ktoś ją skrzywdził, odmawia za niego Różaniec. To największa pomoc, tylko ona może przynieść przemianę – zapewnia. – Czy za Niemców też się siostra modliła? – pytam. – To było takie trudne, kiedy człowiek przechodził obok nich, widział to zło. Teraz jest mi łatwiej. Jej historię można opisać przez imponujące daty. Nie tylko życia, ale i służby w klasztorze sióstr nazaretanek. Jest w nim już od 68 lat. – Czym jest powołanie? – próbuję sprowokować ją do wynurzeń. A ona odwraca pytanie: – A jak pani myśli? – To stan zakochania… – zaczynam. – No właśnie – przerywa mi. – Każdy wybiera taką czy inną drogę, bo miłuje. Jak się pokocha, to się za tym w życiu idzie – patrzy mi głęboko w oczy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych