Sudański parlament jednomyślnie przyjął uchwałę, która uznaje rząd Sudanu Południowego za wrogi, po tym gdy 10 kwietnia wojsko tego nowego kraju afrykańskiego przejęło kontrolę nad bogatą w ropę naftową strefą graniczną Heglig.
Od końca marca toczą się intensywne walki w regionie Heglig, który ma kluczowe znaczenie dla sudańskiej gospodarki. Wydobywany tam surowiec stanowi ponad połowę produkcji tego kraju.
Biskupi Sudanu Południowego nazwali wojnę toczącą się na granicy ze swym północnym sąsiadem Sudanem "karygodną". Kościół wielokrotnie wyrażał obawę, że walki o sporne tereny roponośne przekształcą się w otwarty konflikt. Najnowszym aktem tego spięcia było zbombardowanie przez lotnictwo Północy obozu sił pokojowych ONZ na terenie przygranicznym.
10 kwietnia wojska południowosudańskie (SPLA) zajęły region Heglig. Następnego dnia zerwano dwustronne rozmowy o bezpieczeństwie, granicy i podziale dochodów z ropy naftowej. Chartum i Dżuba ogłosiły mobilizację i przygotowania do wojny
Według dziennika Sudan Vision, wiceprezydent Al-Haj Adam ogłosił mobilizację z El-Obeid, aby wesprzeć wysiłki Sudańskich Sił Zbrojnych (ang. SAF), mające na celu odparcie ataku Sudanu Południowego na Heglig. Natomiast gubernator stanu Kordofan Południowy, Ahmed Haroun (ścigany przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze za zbrodnie w Darfurze) ogłosił, że SAF odbiły wszystkie tereny zaatakowane przez tzw. Sudańskie Siły Rewolucyjne (ang. Sudan Revolutionary Forces, SRF) w Talodi, okręgu w Górach Nubijskich. Sudański rząd wstrzymał wszystkie formy negocjacji z Sudanem Południowym, deklarując że kraj znajduje się obecnie w stanie wojny - donosi Open Doors.
Open Doors, powołując się na "źródło" w Chartumie donosi, że „panuje tu jakieś szaleństwo, wszędzie słychać słowo ‘wojna’, nie mówiąc o wielu innych problemach" a „ulice w stolicy są pełne napięcia, przygotowują się do wojny”. Organizacja donosi też o ofiarach ataku w Górach Nubijskich, gdzie zginęło ponad 15 chrześcijan.
Rejon ten boryka się zarazem z brakiem żywności. Większość podstawowych pokarmów, szczególnie sorgo, są trudne do zdobycia, a jeśli już się pojawiają, to prawie niemożliwy jest ich zakup, wskutek gwałtownego wzrostu cen odkąd w czerwcu 2011 r. zaczęły się konflikty na granicach.
"Z powodu powtarzających się bombardowań w regionie, miejscowi rolnicy nie byli w stanie zasiać w tym roku żadnych zbóż. Praktycznie nie było w tym sezonie żniw. Są obawy, że jeśli międzynarodowa pomoc humanitarna nie zostanie wkrótce dopuszczona do tego rejonu, to wybuchnie – na pełną skalę – klęska głodu" donosi Open Doors.
Ważną kwestią jest los obywateli Sudanu Południowego pozostających w Sudanie północnym. 8 kwietnia Chartum ogłosił, że Południowcy są odtąd oficjalnie uważani za obcokrajowców i zgodnie z tym będą traktowani. Dano im 30 dni na rejestrację u sudańskich władz. Następnego dnia na chartumskim lotnisku, sudańskie władze nie pozwoliły setkom południowych Sudańczyków wejść na pokłady ich samolotów do Dżuby, informując ich, że będą mogli to zrobić dopiero po uzyskaniu stosownych dokumentów podróży wydanych przez Południe (w tej sytuacji ludzie zaczęli się zgłaszać do przedstawicielstwa Sudanu Południowego w Chartumie z prośbą o potrzebne dokumenty – przyp. tłum.). Tysiące ludzi, którzy są w trakcie wyjazdu z Sudanu północnego, de facto utknęło na Północy. Nie jest jasne, jaki będzie ich los, jeśli/gdy zacznie się wojna.
Kwestia obywatelstwa jest jednym z punktów spornych w negocjacjach między Północą a Sudanem Południowym. Chartum odrzucił jakiekolwiek rozmowy nt. podwójnego obywatelstwa, obstając przy wersji, że wszyscy spośród 500 tys. południowców mieszkających na północy powinni przygotować się do uregulowania ich statusu lub udać się na Południe.
Wskutek rozwoju wydarzeń tysiące sudańskich rodzin nie ma dokąd iść.
W obecnej sytuacji sudański episkopat wydał specjalny komunikat, w którym oskarża obie strony o parcie do zaognienia sporu, który w przeszłości kosztował tak wiele cierpień ludność cywilną.
Biskupi wyrażają żal z powodu lekceważenia także przez władze Południa wysiłków wspólnoty międzynarodowej, która wsparła rodzący się nowy kraj afrykański.
"Pokój jest zapewne trudniejszy od łatwiejszego wyboru, jakim jest wojna – stwierdzają południowosudańscy biskupi. – Jednak tylko wybór pierwszej z tych opcji jest pewną drogą do pomyślności; druga prowadzi nieuchronnie do piekła”.
Episkopat wzywa w tej sytuacji do podjęcia pokojowego dialogu między obu Sudanami oraz apeluje o międzynarodową pomoc w przywróceniu dobrosąsiedzkich stosunków.
Armia Sudanu Południowego w niedzielę informowała, że nadal kontroluje Heglig. Tego dnia region ten był bombardowany przez sudańskie wojsko.
Open Doors/KAI/PAP/kab