Nawet w nawigacji samochodowej jest zapisana historia celów i przebytej drogi. Ta opcja ułatwia wyznaczanie kolejnej trasy.
13.04.2012 12:32 GOSC.PL
Raz Dwa Trzy wybaczą, że tytuł ich doskonałej płyty wykorzystałem do mojego skromnego tekściku. W uszach jednak dźwięczy mi znakomity kawałek „Zgodnie z planem będzie znane, co skrywane jest, będzie znane, co zaznało krzywd, zapomniane w ustach znajdzie krzyk”. Zgodnie z planem...tylko że wygląda na to, że nie z planem szkolnym. A wszystko przez niesławną i wiele razy również i w GN omawianą reformę nauczania na poziomie gimnazjalnym.
Na etapie pierwszej klasy zakończy się nauka na poziomie ogólnym, a więc także nauka historii dla wybierających specjalizację przyrodniczą. Owszem, do końca będzie dla nich historia i społeczeństwo, ale jako przedmiot uzupełniający i pozwalający na „przekrojowe” omawianie problemów i arbitralne wybieranie zagadnień. Jedni dowiedzą się więcej o Piastach, ale za to mniej o stanie wojennym, inni poznają II RP, za to niekoniecznie historię „żołnierzy wyklętych”. Wprawdzie o całym XX wieku usłyszą w I klasie gimnazjum, ale materiału nie powtórzą już w klasie maturalnej, kiedy trudne zagadnienia rozumie się lepiej niż trzy lata wcześniej. A powtarzanie, mówią pedagodzy, jest podstawą nauczania. Nawet (a raczej tym bardziej!) jeśli w trzeciej klasie powtórzy się to, co było w pierwszej.
„Niech hobbyści siedzą w archiwach, a nam pozwólcie wybrać przyszłość”, mówią często młodzi. I mają wsparcie wielu polityków, dla których przeszłość z różnych powodów jest balastem. Dziś w radio słyszałem posła z Ruchu Palikota, który biadolił, że w naszych relacjach z Rosją ciągle dominują pretensje na tle historycznym, a trzeba patrzeć w przyszłość. To prawda, ja też bym chciał, żeby przeszłość nie blokowała patrzenia z nadzieją w przyszłość. Ale to nie jest możliwe bez pełnej jawności i dostępu do wszystkich dokumentów dotyczących zbrodni katyńskiej. Nie jest możliwe patrzenie z nadzieją na przyszłość relacji z Rosją, jeśli do listy spraw nierozwiązanych dochodzi lekceważenie (niestety, na nasze własne życzenie) Polski w wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej. Czy można po prostu spuścić zasłonę niepamięci? Przecież to nie ma nic wspólnego z uzdrowieniem pamięci, które wymaga nazwania wszystkiego po imieniu. Dopiero wówczas można pracować nad tym, by bolesne wspomnienia nie powodowały już palpitacji serca.
– Każdy z nas żyje w jakiś sposób w wymiarze historycznym, nawet ludzie o umysłach ścisłych. Oni tylko czasem nie zauważają tego. Człowiek, który wybiera przyszłość, uważając, że to, co było, jest nieważne, w jakimś sensie jest kaleką – mówi w nowym numerze GN prof. Wojciech Roszkowski. – Składamy się z przeszłości. Wszystko, czym jesteśmy dzisiaj, wynika z tego, czym byliśmy kiedyś, z naszego wychowania, z pracy, doświadczeń, nie tylko naszych osobistych, ale również naszych rodziców, regionu, środowiska, kraju. I bez nazwania tego doświadczenia stajemy się jak człowiek z amnezją. Ktoś się budzi i nie wie, kim jest.
Póki co, w Sejmie projekt specustawy przygotowany przez część posłów, który ma zachować pełne nauczanie historii do końca szkoły średniej, przez większość parlamentarną jest określany mianem „politycznego, a nie merytorycznego”. Tak, tak, merytoryczne za to jest projektowanie społeczeństwa wąsko wyspecjalizowanych rzemieślników (określenie prof. Marcina Króla w kontekście tej reformy). Efekty takiego myślenia widoczne są już teraz. Młody polityk SLD, Dariusz Joński, w teście wiedzy historycznej przeprowadzonym przez dziennikarzy w Sejmie, na pytanie o datę wybuchu powstania warszawskiego wskazał rok...1988! A stanu wojennego – rok 1989 (!!). W sumie tylko dwa błędy na 10 pytań. I tak był dzielny, bo wielu posłów odmówiło udziału w „quizie”, tłumacząc się tym, że nie zdawali historii na maturze lub zwyczajnie dając nogę.
Jacek Dziedzina