Bagdad wypiękniał przed organizowanym w czwartek w irackiej stolicy szczytem arabskim, który oznacza powrót Iraku na scenę regionu po 20 latach nieobecności. Z tej okazji odnowiono hotele, a środki bezpieczeństwa wzmocniono, zamykając wiele ulic i mostów.
Rebelianci nadal są w Iraku aktywni, dlatego przede wszystkim zajęto się wzmocnieniem bezpieczeństwa, nad którym czuwać ma - jak podało centrum operacyjne w Bagdadzie - ponad 100 tys. funkcjonariuszy sił porządkowych.
"W terenie jest więcej żołnierzy i więcej patroli. Poza tym podczas szczytu będzie ochrona z powietrza" - powiedział Safa Husejn, zastępca krajowego doradcy ds. bezpieczeństwa.
Według niego władze otrzymały informacje o atakach przygotowywanych przez Islamskie Państwo w Iraku (ISI), irackie ugrupowanie rebelianckie powiązane z Al-Kaidą. Ale Husejn jest dobrej myśli. Wydane dyspozycje powinny zapewnić według niego bezpieczeństwo.
Największym zagrożeniem może być ostrzał moździerzowy lub rakietowy ściśle strzeżonej Zielonej Strefy, w której odbędzie się szczyt.
Aby nie dopuścić do wybuchu starć, w czwartek, kiedy do Iraku - po raz pierwszy od szczytu w 1990 roku - przybędą przywódcy arabscy, Bagdad zamieni się w wymarłe miasto.
W środę część ulic już została zamknięta, co utrudniło komunikację w chaotycznym i tak bagdadzkim ruchu ulicznym. W punktach kontrolnych policja sprawdza tablice rejestracyjne i dokładnie przeszukuje samochody.
W ramach dodatkowych środków rząd ogłosił tydzień wolnego od niedzieli.
Zagrożenie mimo wszystko wydaje się realne: ISI 20 marca przeprowadziła w Iraku serię ataków, w których zginęło 50 osób, a 255 odniosło obrażenia. Na parkingu tuż obok Zielonej Strefy, naprzeciwko siedziby MSZ, doszło do wybuchu samochodu-pułapki.
Równolegle do wprowadzania środków bezpieczeństwa władze nakazały odnowienie części stolicy. Zadbano o palmy, trawniki przy drogach i pasy zieleni między jezdniami głównej drogi z lotniska, nazywanej kiedyś "aleją ostrzału" z uwagi na padające tam rakietowe pociski przeciwpancerne wystrzeliwane przez rebeliantów.
Sześciu głównym, lecz dość odrapanym hotelom, w których zatrzymają się delegacje i dziennikarze, zafundowano z tej okazji lifting. Wyasfaltowano drogi i przygotowano 22 wille dla szefów delegacji.
Renowacji części pozostałych hoteli nie zdążono jeszcze ukończyć. Iracka telewizja publiczna codziennie pokazuje przeprowadzane remonty w stolicy, których łączny koszt to 400-500 mln dolarów.
"Zorganizowanie i goszczenie takiego wydarzenia przy całkowicie zniszczonej infrastrukturze to niełatwa sprawa" - podkreśla wiceminister spraw zagranicznych Labid Abawi.
Poza częścią przygotowaną na przyjazd przywódców arabskich, reszta stolicy jest nadal w złym stanie, długie przerwy w dostawie prądu nie należą do rzadkości, kanały ściekowe są otwarte, a ulice pełne dziur i wyrw. Co wzmacnia niechęć i resentymenty mieszkańców.
Jednak dla irackiego rządu szczyt jest okazją do pokazania, że Irak po latach przemocy staje się krajem ustabilizowanym. Nawet jeśli liczba przywódców, którzy przybędą na szczyt, nie jest pewna, Abawi liczy na obecność szefów co najmniej 12 państw na 21 zaproszonych (z wyjątkiem Syrii, której członkostwo w Lidze Arabskiej zostało zawieszone w listopadzie na znak protestu przeciwko zabijaniu cywilów przez wojska prezydenta Baszara el-Asada).
Jak ocenia Abawi, chodzi o uznanie, że Irak jest w stanie podjąć z powrotem swoje obowiązki, stając na czele arabskiego świata.