„Krzywdy cierpliwie znosić” i „urazy chętnie darować” – to dwie strony tego samego medalu. Droga prowadząca do przebaczenia bywa długa, ale czy jest inne wyjście?
Wszyscy bywamy ranieni przez naszych bliźnich i sami też ranimy. Najbardziej bolą rany zadane przez najbliższych (współmałżonka, rodziców, dzieci, przyjaciół, rodaków). Psalmista narzeka: „Gdybyż to lżył mnie nieprzyjaciel, z pewnością bym to znosił... Lecz jesteś nim ty, równy ze mną, przyjaciel, mój zaufany” (55,13-14). Wiele rzeczy może nas dotknąć do żywego. Obraźliwe słowo, niesprawiedliwy osąd, szyderstwo, nielojalność, obojętność, zdrada… Listę można ciągnąć w nieskończoność. Niektóre rany leczy się szybko, nie zostają po nich ślady. Są jednak i takie, które goją się długo, a blizny przypominają o krzywdzie do końca życia. Przebaczenie bywa długim, trudnym procesem. Ale właściwie nie ma innego dobrego wyjścia: albo wchodzimy na drogę darowania win, czyli uzdrowienia, albo zamykamy się w piekielnym kręgu nienawiści, zemsty, bólu, cierpienia – co ostatecznie nas samych wykończy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz