Polacy uwielbiają wierzyć w bajki polityków. Trudno się dziwić, że politycy je opowiadają.
16.03.2012 15:12 GOSC.PL
Gdy porówna się wypowiedzi Bronisława Komorowskiego, Jacka Rostowskiego i Donalda Tuska na temat podwyższenia wieku emerytalnego sprzed roku-dwóch i z dziś, można odnieść wrażenie, że pochodzą od sześciu różnych osób. Czy nasza rzeczywistość zmieniła się w tym okresie na tyle, by pogląd na tę istotną i drażliwą kwestię zmienić o 180 stopni?
Tak, proszę państwa. W międzyczasie mieliśmy wybory. By je wygrać, kandydaci musieli przemilczeć to i owo.
Nie zrobił tego Jarosław Bauc, gdy ogłosił istnienie gigantycznej dziury budżetowej w 2001 roku i AWS zmiotło z powierzchni ziemi. Nie zrobił tego Marek Belka, zapowiadając cięcia budżetowe i SLD musiało po wyborach w 2001 roku wejść w koalicję z PSL. Nie zrobiła tego Platforma Obywatelska ogłaszając program reformy podatkowej „3x15” i w wyścigu do parlamentu zajęła zaszczytne drugie miejsce.
Bez względu na opinię na temat podatku liniowego czy cięć budżetowych, nie są to rozwiązania szczególnie popularne wśród Polaków. Popularne są za to gruszki na wierzbie i zapewnienia, że walka z zapaścią systemu emerytalnego może być miła, łatwa i przyjemna. I nic dziwnego, że politycy opowiadają im tego typu bajki. Bardziej dziwi mnie to, że dorośli ludzie wierzą w nie i są oburzeni, że rządzący nie chcą ich realizować. Sami są sobie winni, gdy budzą się z ręką w nocniku.
Dlatego zastanawiając się nad tym, przy czyim nazwisku postawić krzyżyk, upewniam się, czy dany kandydat obiecuje mi krew, pot i łzy. Przynajmniej istnieje prawdopodobieństwo, że się na nim nie zawiodę.
Przeczytaj informację "Tusk i Rostowski KRYTYCZNIE o podniesieniu wieku emerytalnego".
Stefan Sękowski