Bóg jest Miłością, lecz żeby szczerze to wyznać, trzeba łaski i… pracowitości. Której bardziej i w jakich proporcjach – to już sprawa indywidualna. Przecież jesteśmy wyjątkowi i niepowtarzalni w obrębie całej ludzkości. Tak też traktuje nas Bóg – nasz Ojciec, Tatuś, którego mamy „w niebie” i „na ziemi”. W Nim to żyjemy, poruszamy się i… jesteśmy! (por. Dz 17, 28).
Kiedy rozpoczynamy naszą duchową drogę i szukamy Go, jesteśmy trochę niepewni, bo najczęściej boimy się skutków naszej grzeszności i tego, co On na to powie. Nasz rozwój duchowy, nasza formacja to droga: od strachu za przekraczanie Jego przykazań – do postawy miłości. Rozpiera nas nieodparta chęć podzielenia się z innymi tym, że doświadczamy Boga. Wypowiadamy słowa miłości skierowane wprost do Jego serca i za nic nie chcemy stracić tej relacji, gdyż staje się ona sensem naszego życia. Mimo że wokół nas, w naszym ciele i umyśle trwa walka, to doświadczenie Jego bliskości i miłości jest „skałą, ucieczką i twierdzą”.
Zaczynamy rozumieć, że Miłość jest przyczyną wszystkiego. Jest pierwotna wobec wszelkiego dobra i tylko Duch Święty jest w stanie „obudzić” nas z duchowego letargu i włożyć słowa miłości w nasze usta tak, abyśmy skierowali je ku Stwórcy. On chce dzielić z nami nasze życie i podzielić się z nami swoim. Chce być dla nas najważniejszy, ale nie narusza naszej wolności.
Jak często mówimy: – Nic nie dzieje się w moim życiu duchowym. A czy wołałeś już do Ducha Miłości: – Przyjdź i kieruj moim życiem. Mieszkaj we mnie, chroń mnie. Naprawdę chcę do Ciebie należeć…
Wszyscy marzymy o życiu pełnym miłości, ale kto z nas przywołuje do swojego życia Ducha Bożej Miłości? On stworzył nas dla siebie i zależy Mu na nas. Prośmy Go, żeby prowadził nas drogą miłości, żeby nauczył nas wypowiadać słowa miłości do naszego Stwórcy i do bliźnich. Uczyńmy to bezinteresownie, bez próśb i bez dziękczynienia, lecz po prostu z serca do Serca. Bądźmy pewni, że nasze słowa zawsze poruszają Jego serce i wtedy nachyla się ku nam, dając doświadczyć swojej bliskości. A nasza dusza, serce i umysł eksplodują tysiącem wybuchających radością słońc. Niczego nie pragniemy bardziej niż tego, aby Jego pochylenie się nad nami trwało w nieskończoność…
Owocem takiego spotkania są dary i charyzmaty, które jak promienie słońca rozświetlają nasze wnętrze i oddziałują na tych, którzy lgną do nas, grzejąc się w Bożym świetle. Wołamy wtedy: – Jak dobrze tu być! To rozlewa się Miłość, która chce być kochana!
Miłość jest pierwotna wobec wszystkiego. To dlatego św. Paweł apostoł wołał: Gdybym wszystko miał, ale miłości bym nie miał – byłbym pusty i nic bym nie osiągnął w życiu duchowym (por. 1 Kor 13). Stąd rodzi się potrzeba formacji. Formacja to sposób na to, aby jak najlepiej wykorzystać pochylenie się Pana ku nam, które obfituje w dary i łaski. Ona ma nam pomóc, abyśmy potrafili dzielić się obfitością, którą skutkuje Miłość. Formacja to również ćwiczenia, jak kierując się wyborem wolnej woli „robić miejsce” w swoim sercu dla Bożej Miłości, pracując nad sobą.
„Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo” (J 1,1). „Zrodzony, a nie stworzony” Jezus, Słowo Miłości zrodzone w sercu Ojca – stało się Ciałem i zamieszkało między nami, abyśmy mieli Jego życie, życie w jedności z Nim. Duch Boży został wylany na świat, abyśmy Jego mocą i miłością wypełniali Słowo wypowiedziane do nas przez Miłość. Dlatego codziennie przyzywajmy Ducha Miłości, tak jak Jan Paweł II. Szczególnie często i żarliwie czyńmy to we wspólnotach, chwaląc, wielbiąc i błogosławiąc Boga „z całych sił”. To najkrótsza i najpewniejsza droga naszego wzrostu duchowego, czyli wzrostu w miłości.
Ojcze, niech Twój Duch nas ogarnie i Twoje Słowo zamieszka w naszych sercach, abyśmy byli z Tobą jednością. Chcemy do Ciebie należeć. My, Twoje dzieci, jesteśmy Twoją własnością.
Abba , Tatusiu, kochamy Ciebie!
PS. Tekst ten nie jest rozważaniem o ideałach życia duchowego, teorią czy pobożnym życzeniem. To świadectwo.
Adam Rajski