Niechby sobie organizacje ekologiczne promowały swoje idiotyzmy za własne pieniądze. Ale dlaczego za moje?
02.02.2012 11:02 GOSC.PL
Dzisiejszy „Polska the Times - Dziennik Zachodni” opisuje, jak to ekologiczny Klub Gaja z Wilkowic pod Bielskiem zażądał od sieci Ikea wycofania ze sklepów pluszowych zwierzątek – pacynek dla dzieci z serii Klappar Circus i Leka Circus. Dlaczego? Bo te pacynki nawiązują do zwierząt tresowanych w cyrkach, np. słoń ma cyrkowe wdzianko i kapelusz. Według dziennika ekolodzy oburzyli się, że zabawki „pokazują w fałszywym świetle zwierzęta wykorzystywane w cyrku i umacniają w dziecku fałszywe poczucie, że arena i jej zaplecze to miejsca przyjazne zwierzętom”.
Każdy człowiek ma prawo do wygłaszania dowolnych idiotyzmów. Aktywiści Klubu Gaja mają zresztą w tym od lat sporą wprawę. Smutne jest co innego: że świat tym idiotyzmom pokornie ulega. Wielkie firmy nieraz opłacają się organizacjom ekologicznym, żeby nie zablokowały im ich inwestycji. Sporo przedsiębiorstw woli też uniknąć ataków ekologów, by nie naruszać w społeczeństwie swojego wizerunku firmy przyjaznej środowisku. Zapewne ta druga przyczyna spowodowała, że Ikea na żądania Klubu Gaja zareagowała ugrzecznionym potakiwaniem i obietnicą, że „w przyszłości nie będą projektować zabawek nawiązujących do dzikich zwierząt w cyrku”.
Co w strategii ekologów będzie następne? Kampania przeciwko istnieniu ogrodów zoologicznych? Można by ją uzasadnić tak samo dobrze, jak przeciw cyrkowi. A nawet jeszcze lepiej, bo zwierzęta w zoo bywają bardziej znudzone. Poza tym niedźwiedziowi polarnemu za ciepło, antylopa nie ma gdzie się rozpędzić, hiena skarży się na zbyt mało śmierdzące żarcie, a w ogóle zoo to jedna wielka męka i więzienie. Lepiej by dla tych zwierzątek przecież było, żeby się nawzajem powyrzynały i zjadły w naturalnym środowisku. Że co, że niemożliwe, żeby ekolodzy posunęli się tak daleko? A kto jeszcze niedawno przypuszczał, że można na poważnie atakować cyrk? Albo zdobywać poklask mediów, wystawiając pod Sejmem sztukę, porównującą mękę Chrystusa z „drogą krzyżową karpia”? Wszystko to przecież robił właśnie Klub Gaja. Stacji na drodze krzyżowej karpia też było czternaście, z takimi kwiatkami, jak „Stacja pierwsza: pojmanie w stawie; stacja druga: karp w płaszcz szkarłatny ubrany i wyszydzony; stacja trzecia: w sklepie wystawiony w wodzie brudnej, płytkiej pod ciężarem wrogiego powietrza upada”.
Niech by się duże dzieci z Gai bawiły za własne pieniądze. Niestety, mogą zajmować się takimi zabawami, bo ja sam ich dotuję, zabezpieczając ich materialny byt. Tak samo jak ci z Czytelników, którzy płacą podatki w którymkolwiek z państw UE. W lipcu zeszłego roku Klubowi Gaja zostało przyznane 463 tys. euro z programu Komisji Europejskiej „LIFE+”. Gdyby ekolodzy mieli za to poprawić czystość jakiejś rzeki, albo pomóc w ochronie rzadkiego gatunku sowy przez montowanie budek lęgowych na wieżach kościołów – jakoś bym to przełknął, bo to przynajmniej byłaby sensowna robota do wykonania. Niestety. Organizacja ubiegała się o pieniądze z działu „LIFE+ informacja i komunikacja”. A konkretnie: za pieniądze europejskich, w tym polskich, podatników, Klub Gaja ma przekonywać Polaków, że azbest jest szkodliwy. Ciekawe, czy wśród Czytelników znajdzie się choć jeden, który o tej właściwości azbestu nie wiedział?
P.S.
Dzień po zawieszeniu tu tego komentarza zadzwonił do mnie Pan Jacek Bożek, szef Klubu Gaja. Poinformował mnie, że bardzo chciałby dostać dotację z Komisji Europejskiej, ale niestety nie on ją dostał – lecz inna ekologiczna organizacja z „Gają” w nazwie – ze Szczecina.
Tyle tylko, że to sama Komisja Europejska informuje na swoich stronach, że dała te pieniądze właśnie Stowarzyszeniu Ekologiczno-Kulturalnemu „Klub Gaja” – czyli organizacji Jacka Bożka, a nie szczecińskiej Federacji Zielonych Gaja. Pan Jacek twierdzi, że to błąd i będzie prosić Komisję Europejską o jego sprostowanie.
Przemysław Kucharczak