Europejska potrzebuje głębokich reform politycznych i ekonomicznych – uważa ks. prof. Piotr Mazurkiewicz.
Jak utrzymać obecnie równowagę między zdrowym interesem narodowym a solidarną pomocą wspólnoty?
– Obecnie państwa północnej części Europy, w tym Niemcy, stosunkowo dobrze radzą sobie z kryzysem i nie jest to kwestia tylko tego, że ludzie tam żyjący są bardziej pracowici. Musimy pamiętać o różnicy mentalności mieszkańców krajów południowej i północnej części naszego kontynentu. Mierzenie krajów południa kryteriami mentalności północnoeuropejskiej mogłoby doprowadzić do katastrofy. Jeden z hiszpańskich biskupów powiedział mi: „Dla większości ludzi Północy ważne jest dążenie do materialnego bogactwa, to ich motywuje do pracy i to dobrze funkcjonuje. Natomiast dla nas na Południu ważne jest szczęście i radości dnia codziennego.
Chcemy cieszyć się życiem, co nie oznacza bynajmniej lenistwa. Praca służy, aby być szczęśliwym a nie żeby być bogatym”. Uważam, że narzucanie jednego modelu dla funkcjonowania Unii nie ma szans powodzenia. Media w krajach południa Europy podkreślają, że owszem kraje północnej Europy radzą sobie lepiej, ale to one są także odpowiedzialne za kryzys. Wskazują, że przecież długi zaciągane były w Niemczech, Francji i innych krajach na kupowanie produktów pochodzących właśnie z tych krajów. Jeśli będziemy widzieli winnych tylko po jednej stronie to nie dojdziemy do porozumienia. Jak na razie, w obecnej debacie, w tym tkwi różnica między stanowiskiem Niemiec i Francji a szefem Komisji Europejskiej José Manuel Barroso i Hermanem Van Rompuyem, przewodniczącym Rady Europejskiej. W imię unijnej solidarności musimy razem szukać rozwiązań i dróg wyjścia z kryzysu.
Jaką Kościół może pomóc Europie w wychodzeniu z kryzysu?
– Nawiązując ponownie do adhortacji „Ecclesia in Europa” ale i ostatniej adhortacji dla Afryki to zadaniem Kościoła w sytuacji kryzysowej jest przede wszystkim głoszenie Ewangelii. Ludzie potrzebują nadziei. To w Chrystusie jest odpowiedź na problemy, które przeżywamy. Przypomnijmy słowa kard. Roberta Saraha, przewodniczącego Papieskiej Rady „Cor Unum”, który powiedział, że często jesteśmy zbyt skoncentrowani na nauczaniu społecznym Kościoła a zapominamy o ewangelizacji. Nauczanie społeczne nie jest jakąś autonomiczną dziedziną świecką, ale jest ściśle zintegrowane z głoszeniem Ewangelii. Nie możemy zapominać o wymiarze duszpasterskim Kościoła w Europie. Jeśli świątynie na naszym kontynencie będą wypełnione wiernymi głęboko przeżywającymi spotkanie z Chrystusem to Europa będzie wyglądała inaczej. Ponadto musimy czerpać ze społecznego nauczania Kościoła w praktyce codziennej. Kryzys ekonomiczny jest bardzo głęboko dostrzegany przez Kościół ponieważ dotyczy milionów ludzi i ich codziennego życia: czy sytuacja rodzin jest stabilna, czy ludzie mają pracę, jaka jest skala ubóstwa. Kościół stara się dawać ludziom nadzieję, gdyż to ona jest motorem ludzkiego działania. Musimy tę nadzieję właściwie ulokować. Podkreślał to bardzo mocno kard. Joseph Ratzinger, który mówił, że Kościół jest promotorem nadziei w społeczeństwie, ale nie jest promotorem nadziei stworzenia raju na ziemi. Kościół nie głosi ziemskiej utopii, lecz nadzieję przemienionego świata, czyli Królestwa Bożego. Stąd wszystkie ziemskie projekty zawsze będą niedoskonałe. Zadaniem Kościoła jest motywowanie ludzi do działań dla dobra wspólnoty a z drugiej strony przestrzeganiem przed utopijnymi wizjami świata, w których polityka obiecuje coś, czego nie może spełnić.
Czy politycy europejscy słuchają i doceniają głos Kościoła?
- Zależy, jacy politycy. Część z nich jest wrażliwa na głos Kościoła i jest ich stosunkowo dużo. Rodzi się pytanie, czy jest ich wystarczająco dużo. Otwarcie na głos Kościoła jest różny w różnych sprawach. W przyszłym roku będziemy obchodzić 10. rocznicę dokumentu Kongregacji Nauki Wiary o zaangażowaniu katolików w życie polityczne. Tam jest mowa o wartościach, które nie podlegają negocjacjom i które powinny być przez wszystkich polityków, zwłaszcza katolickich, promowane. W większości wypadków przy głosowaniach w Parlamencie Europejskim dotyczących spraw, gdzie te wartości są podważane, to katolicy przegrywają. Pocieszające jest to, że jednak znajduje się 200, 300 parlamentarzystów, którzy bronią niepodważalnych wartości.
Czy Polska dobrze daje sobie radę sprawując prezydencję w UE?
- Unia Europejska przeżywa trudne czasy, ale na szczęście nie doszło do żadnej katastrofy. Tym samym nie mam powodów do narzekania na polską prezydencję. Co dobrego z niej wynika zobaczymy, gdy się ona zakończy. Ważne jest to, że jak na razie udało się zapobiec krytycznym sytuacjom. Ponadto nie możemy też myśleć, że praca w Unii przez ostatnie pół roku służyła tylko zapobieganiu katastrofie, ale służyła ona także realizacji wielu pozytywnych celów.