Wkrótce ma być znane stanowisko ministra środowiska ws. przedstawionych mu przez naukowców propozycji dotyczących dalszego postępowania z populacją łosia w Polsce - poinformowała PAP rzeczniczka ministra Magda Sikorska.
Minister środowiska otrzymał zamówiony jesienią 2009 roku dokument - strategię ochrony i gospodarowania populacją łosia w Polsce. Dokument powstał, aby wypracować rozwiązania i argumenty wobec postulatów leśników z północno-wschodniej Polski, którzy uważają, że trzeba przywrócić odstrzały łosi, ponieważ powodują one coraz więcej szkód w uprawach leśnych i że coraz częściej są przyczyną wypadków na drogach.
Rzeczniczka resortu środowiska powiedziała, że przez najbliższe dwa tygodnie dokument będzie sprawdzany, czy spełnia wszystkie wymogi zamówienia. Później minister wniesie swoje uwagi i następnie odniesie się do przedstawionych tam merytorycznych propozycji.
Od 2001 roku obowiązuje moratorium zakazujące odstrzału łosi. Łoś nie jest zwierzęciem chronionym, ale nie jest też zwierzyną łowną. Ministerstwo środowiska podkreślało, że zanim podejmie jakiekolwiek decyzje czy wydać zgodę na odstrzał łosi, czy też dalej zakazać odstrzału, zasięgnie opinii specjalistów.
Strategię opracował zespół pod kierunkiem dr hab. Mirosława Ratkiewicza, profesora Uniwersytetu w Białymstoku. W ramach badań prowadzono m.in. inwentaryzację łosi zimą: były tropienia po śladach na śniegu, pędzenia zwierzyny w lasach, liczono łosie z samolotu podczas nalotów nad Biebrzańskimi Bagnami. Prowadzono też badania genetyczne.
Naukowcy podkreślają że łosi przybywa, ale już teraz trzeba zadbać o to, by nie zaprzepaścić pozytywnych skutków wprowadzenia moratorium. Ratkiewicz powiedział PAP, że naukowcy postulują m.in. ministrowi dokładniejszy monitoring liczebności łosi w Polsce. Od tego zależy m.in. dalsze postępowanie wobec tych zwierząt.
Naukowcy rozważają np. ewentualne zgody na odstrzał łosi na terenach tych Regionalnych Dyrekcji Lasów Państwowych, gdzie łosi jest nie mniej niż pięć osobników na 1 tys. ha powierzchni leśnej i bagiennej. Miałoby się to odbywać w sposób - jak podkreśla Ratkiewicz - "bardzo ostrożny" i uzależniony od wcześniej przeprowadzonej inwentaryzacji.
Planowana liczba zwierząt do odstrzału miałaby być za każdym razem szczegółowo opiniowana przez naukowców, leśników, myśliwych, parki narodowe, Państwową Radę Ochrony Przyrody, organizacje pozarządowe. Postulowany jest zakaz odstrzału łosi w parkach narodowych, w bezpośrednim ich sąsiedztwie i w nadleśnictwach z nimi graniczących. W rejonach gdzie są łosie i gdzie przyjeżdżają turyści, aby je zobaczyć - szczególnie w dolinie Biebrzy - mają być wyznaczone strefy, w których na łosie nie wolno będzie polować.
"To niezwykle istotne, by rozsądnie gospodarować tym gatunkiem, bo nadmierna eksploatacja łowiecka jest jednym z największych zagrożeń dla różnorodności biologicznej" - podkreślił Ratkiewicz.
Naukowcy podkreślają, że odstrzały łosi nie są rozwiązaniem, jeśli chodzi o wypadki drogowe z udziałem tych zwierząt. Postulują w tej sprawie budowę tanich przejść naziemnych dla zwierząt na wzór Estonii. Wskazują też, że należałoby pozostawiać szerokie pobocza - 15 metrów - wolne od drzew i krzewów, aby łosie niespodziewanie nie wychodziły na drogę i aby zmniejszyć ryzyko kolizji. Potrzebne jest też, według autorów raportu, wprowadzenie znaku drogowego ostrzegającego przed łosiami.
W Polsce jest około 7,5 tys. łosi. Żyją głównie we wschodniej Polsce. W ciągu ostatnich 10 lat - w ocenie Ratkiewicza - populacja dobrze się rozwinęła. Podlaskie to region, gdzie łosi jest najwięcej w Polsce. Z dotychczasowych danych wynika, że w Biebrzańskim Parku Narodowym jest ich około 600, a w sąsiedniej Puszczy Augustowskiej - ok. 500.
"Łosiową" strategię przygotował Instytut Biologii Uniwersytetu w Białymstoku. Projekt był finansowany przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. W badaniach uczestniczyły także m.in. Lasy Państwowe, Polski Związek Łowiecki, naukowcy z Krakowa, Poznania oraz Instytutu Badawczy Leśnictwa.