Moralność i dobroczynność Pierwsza wzmianka o korporacji zawodowej, będącej zalążkiem samorządności gospodarczej, pochodzi z IX w. i dotyczy związku kupieckiego w Barcelonie. Związek ten nosił nazwę Consulado del Mar i zrzeszał kupców zajmujących się handlem morskim w basenie Morza Śródziemnego.
Gildie z kolei zawiązywano dla zabezpieczania jej członkom drogi na rynek oraz porozumienia w sprawie miar, wag, cen i przywilejów handlowych dla miast. Gildie kupieckie stawały się z czasem zaczątkiem związku miast, tzw. hanzy.
Inną – konkurencyjną – rolę pełniły cechy. Były związki rzemieślników, czyli podstawowych wytwórców, dzięki którym napędzana była machina ekonomiczna tamtych czasów. Gwarantowały przede wszystkim odpowiedni poziom zawodowy i moralny swych członków. Przyjęcie do cechu następowało po egzaminie praktycznym. Starsi cechowi oceniali staranność i technikę wykonania. W cechu obowiązywała ścisła hierarchia; najniżej stał uczeń, później towarzysz, czyli czeladnik, a najwyżej mistrz. Ten dopiero mógł być wybrany starszym cechu, czyli cechmistrzem.
Przynależność do cechu wiązała się z licznymi obowiązkami – powszednimi, ale i świątecznymi. Fundowali wyposażenie świątyń i podejmowali dzieła miłosierdzia. W razie niebezpieczeństwa wystawiali oddział do obrony miasta. Za Kazimierza Jagiellończyka cech garncarzy ze Lwowa miał nawet własną basztę. To świadczyło o jego dużej randze i zamożności.
Prawo cechowe regulowało pracę mieszkańców miast. Cechy tworzyły też różnego rodzaju kasy zapomogowe, których fundusze służyły do wspomagania członków cechu: wdów po zmarłych mistrzach, biednych czeladników i uczniów, członków dotkniętych nieszczęściem, np. kalectwem, chorobą, pożogą itp. W Elblągu wypłacano wdowie ćwierć sumy, którą w ciągu pół roku zarobiłby jej mąż. Wdowy zachęcano do ponownego zamążpójścia, a nowym mężom przyznano prawo do podjęcia pracy wykonywanej przez poprzedniego męża.
Wracamy do średniowiecza - S. Musioł