Zapisane na później

Pobieranie listy

Nic nie jest lepsze od prawdy

Prawda nie jest naiwna

Marek Jurek, historyk, przewodniczący Prawicy Rzeczypospolitej, były marszałek Sejmu

|

GN 52/2008

dodane 29.12.2008 11:56

Jaki jest „Czerwony Dany” Cohn-Bendit, każdy mógł zobaczyć. Hasłem paryskiego maja ’68 było „Zakazuje się zakazywać”. Jednak „zakazuje się zakazywać” nie znaczy wcale „zakazuje się nakazywać”. Nakazywać należy i wolno. Szczególnie nakazywać powinna władza, która chce znosić zakazy. A ci, którzy ich bronią, powinni sobie dobrze zapamiętać, że „nie ma wolności dla wrogów wolności!”.

Jeden z przywódców europejskiej socjaldemokracji powiedział mi przed dwoma laty, że „od Waszego (czyli Europy Środkowej) wejścia do Unii, o wiele trudniej jest prowadzić politykę, sprawy już ustalone trzeba dyskutować na nowo”. Trzeba dyskutować nawet – jak widać – z takimi przywódcami jak Vaclav Klaus, który otwarcie przed swym wyborem mówił, że nie chce przyszłości, w której „małżeństwo będzie instytucją zagrożoną wymarciem, a w ratuszu pojawiać się będą wyłącznie pary w celu rejestracji związków partnerskich, gdzie starych i chorych będziemy z litości pozbawiać życia”, ani „przyszłości, w której Republika Czeska nie ma bronić swoich interesów, a tylko biernie poddawać się woli urzędników z tej czy innej instytucji międzynarodowej”. Co więcej, wraz z zaczynającą się za parę dni czeską prezydencją w Unii prezydent Klaus będzie mógł podobne rzeczy mówić i proponować (!) Europie. Nie ma sensu przeceniać półrocznej prezydencji, ale to jest szansa na jakiś krok ku rzeczywistej jedności. Choć na chwilę urzędowa Europa zobaczy kawałek rzeczywistej Europy, która jest – choć w marzeniach eurokratów powinno jej nie być.

Na taśmach Klausa Cohn-Bendit niczym mnie nie zdziwił. Ale zaskoczył mnie bardzo Brian Crowley z irlandzkiej Partii Republikańskiej, jeden z przywódców Unii Europy Narodów w Brukseli. Jego twierdzenie, że spotkanie prezydenta Klausa z Declanem Ganleyem, przywódcą referendalnego „nie” dla traktatu lizbońskiego, obraża naród irlandzki, bo Ganley nie zasiada w parlamencie – to rzeczywiście wprowadzenie standardu dyplomatycznego, którego do tej pory Europa nie znała. Wobec tego twierdzenia, wykluczającego z debaty europejskiej społeczeństwo cywilne, uwaga prezydenta Klausa, że to język, którego u nas nie słyszeliśmy od dziewiętnastu lat, traci zupełnie retoryczny charakter. Szkoda, bo Fianna Fáil to partia o pięknej tradycji, a Brian Crowley to sympatyczny człowiek. Szkoda, ale lepiej wiedzieć, jaką w Parlamencie Europejskim mamy prawicę.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..