Zapisane na później

Pobieranie listy

Św. Jacek – „mocen wskrzeszać zmarłych”

Przybyć konno, a wracać pieszo. Przyjechać z wielkim przepychem, a w drodze powrotnej żebrać o chleb. I to jaką drogę w ten sposób pokonać – ponad 1500 km. Czy to nie jest obraz klęski? To początek zwycięskiego marszu.

Radio eM

dodane 17.08.2019 09:09
0


17 sierpnia przypada liturgiczne wspomnienie św. Jacka Odrowąża. Początek zwycięskiego marszu stał się udziałem młodego dominikanina, który ledwie dwadzieścia kilka lat wcześniej na krótko przed rokiem 1200 przyszedł na świat w Kamieniu Śląskim, w ziemi opolskiej.

Czytaj również:
Katowice. Prof. Nasiłowski laureatem Lux ex Silesia

A skąd ten marsz i dokąd? Z Rzymu, gdzie trafił w orszaku swojego stryja biskupa krakowskiego Iwona. Tam poznał św. Dominika Guzmana, tam z jego rąk przyjął dominikański habit jako pierwszy z Polaków, i stamtąd, a precyzyjnie z oddalonej od Rzymu niemal 400 kilometrów Bolonii, gdzie znajdował się wtedy główny klasztor Zakonu Kaznodziejskiego, ruszył do Polski. Po co? By zanieść do domu Dobrą Nowinę w duchu zupełnie nowej zakonnej rodziny. Albo raczej, żeby zanieść światło wiary tam, gdzie jeszcze w XIII wieku nie dotarło. I faktycznie dałoby się wyznaczyć szlak jego misyjnej podróży, odznaczając na nim kolejne jasne punkty : Fryzak na pograniczu Styrii i Karyntii, Lorch koło Linzu w Austrii, Praga w Czechach, a w końcu Kraków. A to nie był bynajmniej koniec jego pieszej drogi. Tu skończyło się jedynie wspomniane 1500 km powrotnej drogi z Włoch.

Następne rozpalone przez dzisiejszego patrona ogniska wiary i dominikańskiego charyzmatu odnajdziemy w Gdańsku i Kamieniu Pomorskim, w Chełmie i w Płocku, w Elblągu i Toruniu, a nawet w Rydze, Dorpacie i Królewcu. Na drodze jego pielgrzymki znalazły się też Litwa, Ruś Kijowska i Halicz. Jego uczniowie otrzymują tam godności biskupów, najbliżsi towarzysze piastują wysokie zakonne funkcje a on sam co? Niestrudzenie, niczym światło ze Śląska, jak często jest nazywany, mknie naprzód. Zatrzyma go dopiero naprawdę głęboka ciemność ludzkiej nieprawości. Perfidia krzyżackiego zakonu i najazd tatarskich hord w roku 1241. Zmęczony tysiącami kilometrów podróży dzisiejszy święty osiądzie ostatecznie w Krakowie i umrze na rękach współbraci. Pierwszy polski dominikanin odchodząc zostawia po sobie prawie 400 zakonników i niemal 30 klasztorów.

Czyli jak wspomnieliśmy na wstępie - zwycięstwo. To że wspominamy dzisiaj św. Jacka Odrowąża nie jest chyba dla nikogo tajemnicą. Ale czy wiecie państwo, gdzie w Krakowie spoczęło jego ciało? W kościele Świętej Trójcy. W zapiskach konwentu krakowskiego z roku 1277 przeczytamy nawet taki fragment: "W klasztorze krakowskim leży brat Jacek, mocen wskrzeszać zmarłych".


Audycji „Święci z nieba ściągnięci” posłuchać można na antenie Radia eM - 107,6 FM.
TUTAJ poznasz więcej historii świętych Kościoła

 

1 / 1