Zapisane na później

Pobieranie listy

Dyskretnie wrzuć na luz

Cóż to za bojownik wolności, który domaga się od wszystkich wokół, by swoją ograniczyli, bo jego własnej jakoś ciasno.

Jan Drzymała Jan Drzymała

|

GOSC.PL

dodane 26.08.2016 14:09
4

Klient wszedł do banku, zauważył u pracownicy łańcuszek z gwiazdą Dawida. Ubodło go to do żywego, więc się poskarżył kierownictwu i zażądał, by obsługiwał go kto inny.

W takiej sprawie zabrał głos Rzecznik Praw Obywatelskich. Uznał, że dyskretne uzewnętrznianie przekonań religijnych w miejscu pracy nie jest naruszeniem niczyich uczuć i każdy ma do tego prawo.

Z jednej strony dziwię się trochę, że RPO musi się takimi rzeczami zajmować, bo sprawa świadczy w pewnym sensie o kulturze społeczeństwa, w którym muszą istnieć instytucje odpowiedzialne za egzekwowanie zasad, bądź co bądź, dobrego wychowania.

Z drugiej strony dobrze, że się wypowiedział w sposób zdroworozsądkowy. Byłoby znacznie gorzej, gdyby sprawa pozostała niedopowiedziana i dawała pole do dyskryminowania ludzi z powodu ich religijności, ale nie tylko.

Dziwi mnie jednak nieodmiennie, gdy tego typu sprawy wypływają co jakiś czas w mediach. Nie ma przecież logiki w tym, że ktoś robi awantury w imię tolerancji i wolności, uderzając jednocześnie w wolność innych ludzi. Domaga się szacunku dla wartości, ale tylko pod warunkiem, że są to wartości jego własne.

I ów bojownik wolności zmusza wszystkich wkoło, by swoją wolność ograniczyli, bo jego własna jest tak rozdęta, że normalnie nie może się pomieścić w świecie pełnym różnych ludzi.

Ta konkretna sprawa dotyczy akurat symboli religijnych. Jest to temat istotny, szczególnie dla osób, które są ze swoją religią mocno związane. Jeśli nie zagrażają w żaden sposób innym, nie powinno im się robić trudności.

Bo tak naprawdę, czy to takie straszne, że ktoś nosi na szyi np. krzyż? Dla człowieka, który ma kontakt z taką osobą, może to być co najwyżej sygnał taki: „o chrześcijanin, powinienem być przez tę osobę uczciwie potraktowany”. Gorzej, jeśli to przeczucie się nie sprawdzi i np. kasjerka z krzyżykiem na szyi będzie próbowała klienta oszukać. Wtedy mamy dysonans: niby chrześcijanin, a szuja. I gotowe zgorszenie, które trudno będzie naprawić.

Dlatego warto mieć świadomość, że symbole religijne noszone w miejscach publicznych, to nie jest manifestacja własnej wolności, ale też stawianie sobie samemu pewnych wymagań wynikających z religii. I dotyczy to wszystkich religii, bo wiedza książkowa na ich temat to jedno. Ale spotkanie z żywym człowiekiem, świadkiem wiary, ma zupełnie inny wymiar i jest zupełnie innym doświadczeniem.

Tak czy inaczej, wyjmując szablę i stawiając barykady w imię wolności własnej, warto się zastanowić, czy czasem nie przesadzamy. Przykład? Chociażby sprawa burkini we Francji. Przecież to jest absurd, że kobietom muzułmańskim zabrania się wchodzić na plaże w strojach – nazwijmy to – nieregulaminowych. A niech siedzą sobie ludzie na rozpalonym piasku nawet w futrach, jak im tak wygodnie. Albo jak wierzą, że tak jest dobrze. Nic mi do tego, dopóki z czyjegoś kożucha nie gna w moim kierunku stado pcheł, które tam się akurat zalęgły. Dopóki pod burkini nie są ukryte kilogramy trotylu i gwoździ, nie widzę powodu, by go zabraniać.

Podobnie z gwiazdą Dawida czy innymi symbolami religijnymi. Każdy ma prawo je nosić. No chyba że ktoś wpadnie na pomysł umieszczenia ich na monstrualnych rozmiarów kapeluszu i w takim stroju uda się do kina czy teatru. Wtedy jednak trudno będzie wytrzymać i nie zwrócić uwagi, zwłaszcza w sytuacji, gdy delikwent usiądzie przed nami.

Bojownicy wolności, albo jak to woli terrororyści politycznej poprawności pojawiają się w różnych miejscach. Raz w banku przeszkadza im gwiazda Dawida, innym razem krzyż w szpitalu. Dojdziemy wreszcie do sytuacji, kiedy ktoś okrzyknie, że łysych nie wpuszczamy do tramwajów, a długowłosych do autobusów. Bo albo łysina razi w oczy, albo długie włosy widok zasłaniają.

Absurd goni absurd. Czas to zatrzymać i zamiast biegać na skargi po urzędach, lepiej udać się po rozum do głowy i przez ułamek sekundy zastanowić się, czy naprawdę nie jestem w stanie okiełznać własnych instynktów, by może przez chwilę mojemu sąsiadowi było miło. I chociaż śmierdzi mi pod nosem cebula którą akurat ma w sałatce, to niech chłop je, na zdrowie. Potem się wywietrzy.

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI: