Polityka europejska frazesem się toczy. Za którym ukrywa się wprowadzanie nowych podatków.
Także funkcjonująca od kilkudziesięciu lat Wspólnota Europejska wypracowała swoją nowomowę. Słowa klucze to: jedność, wspólnota, solidarność. W ich imię większość posłów do Parlamentu Europejskiego pozytywnie wypowiedziała się na temat projektu budżetu UE na lata 2014-2020. Pieniędzy ma być więcej na wszystko: wspólną politykę rolną, wyrównywanie różnic między regionami, walkę z globalnym ociepleniem. Zadowolony z debaty był eurokomisarz ds. budżetowych Janusz Lewandowski, według którego (za „Rzeczpospolitą”) w PE „panuje język odpowiedzialności za Europę”. A gdzie nie panuje? Na nieodpowiedzialnego wroga jedności postępowo palcem wskazał szef Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów w PE: - Czy możemy być sojusznikami w starciu z przywódcami niektórych państw członkowskich? - pytał retorycznie.
Oczywiście, że możecie. Wy, europejscy chadecy z Partii Ludowej, liberałowie, zieloni. Łącznie jakieś 80 proc. Europarlamentu. Walczcie ze złośliwym premierem Wielkiej Brytanii Davidem Cameronem, ze wstecznymi eurorealistami i eurosceptykami w PE. Na pewno możecie liczyć na wsparcie dziennikarzy, którzy „są od tego, by rozwiewać obawy”. Na przykład Moniki Richardson, która kilka dni temu podczas dyskusji z Krzysztofem Bosakiem w TVN24 pokazała, jak należy traktować wrogów radości z jedności. Śmiechem i bezczelnymi argumentami ad personam, kłamstwami na temat rzekomej chuligańskiej przeszłości. W obronie europejskich wartości wszystko jest dozwolone. Nie trzeba mieć nawet zielonego pojęcia o tym, jak realnie funkcjonuje Unia Europejska i jakie ma znaczenie europrezydencja.
Za zasłoną dymną ze słów wprowadza się w UE brzemienne w skutki rozwiązania. By nowy sześcioletni budżet mógł wynieść 1025 mld euro (o 50 mld więcej, niż poprzedni), a także po to, by uniezależnić decyzje organów unijnych od rządów państw członkowskich, Komisja Europejska proponuje wprowadzenie dwóch nowych podatków, z których wpływy szłyby bezpośrednio do budżetu UE. Być może już niedługo 1 punkt procentowy VAT w każdym kraju, a także opodatkowanie transakcji finansowych będą szły do wspólnego niebieskiego wora z gwiazdkami. Już w 2020 roku wpływy z nowych źródeł stanowiłyby 40,8 proc. budżetu.
W praktyce oznacza to kolejny wzrost cen - ale czego nie robi się dla wspólnoty, solidarności i radości budowy naszego wspólnego domu. Bądźmy odpowiedzialni i z „Odą do radości” na ustach kupujmy coraz droższy chleb, buty i pieluchy, by budżet Unii rósł w siłę, a ekologistom od „globcia” żyło się dostatniej.
Stefan Sękowski