Zapisane na później

Pobieranie listy

Bin Laden zginął. Nic już nie powie

Osamę bin Ladena należało potraktować tak, jak zbrodniarzy wojennych III Rzeszy - urządzić mu proces na wzór norymberskiego - uważa publicysta Matthew Carr specjalizujący się w problematyce terroryzmu i Bliskiego Wschodu.

PAP

dodane 03.05.2011 17:44
0

Na skutek tego, że bin Laden zginął w wyniku akcji jednostki sił specjalnych USA, wiele tajemnic odnoszących się do zamachów z 11 września 2001 r. zabrał ze sobą do grobu, co skądinąd Carr uznaje za rozwiązanie wygodne dla wielu ludzi i "potężnych instytucji". "Proces bin Ladena mógł zwrócić baczną uwagę na potężne instytucje i różne osoby, nie mówiąc o sojuszach, przesłankach oraz strategicznych kalkulacjach tkwiących u podłoża amerykańskiej 'wojny z terrorem'" - napisał w swoim blogu "Infernal Machine". "Trudno oprzeć się wrażeniu, że było zbyt wielu ludzi, którzy nie chcieli pójść na takie ryzyko i uważali szybki strzał w głowę za najskuteczniejszy sposób na wyeliminowanie go i zamknięcie mu ust" - dodał.

Carr zauważa, że do dziś dokładnie nie wiadomo, jaką rolę odegrał bin Laden w zamachach z 11 września, choć nie ulega wątpliwości, że miał swoją rolę; ale - jak przypomina - na pomysł staranowania budynków samolotami jako pierwszy wpadł Chalid Szejk Mohammed, który przedstawił go Osamie. "Wygląda na to, że bin Laden był w niewielkim stopniu zaangażowany w te ataki, jeśli w ogóle. Nie ma pewności, jakie motywy nim kierowały, ani jakie miał zamiary poza tymi, którym dał wyraz w propagandowych fatwach lub wideo, ani też co chciał przez nie osiągnąć" - wskazuje Carr.

Wśród spraw, o których bin Laden już nie powie, są m.in. stosunki, które łączyły go z CIA oraz pakistańskim wywiadem ISI, zaangażowanymi w antysowiecki dżihad w (latach 80.) w Afganistanie. Niewyjaśnione pozostaną też powiązania bin Ladena z pakistańskim wywiadem w późniejszych latach.

"Jeśli ISI dopomogło mu w ucieczce z Tora Bora (w obliczu ofensywy USA w Afganistanie w 2001 r. - PAP) i chroniło go w Pakistanie, to dlaczego to robiło i w jaki sposób ISI uchodziło to bezkarnie"? - pyta Carr. "Jeśli ISI gotowe było chronić bin Ladena po atakach z 11 września, to musiało mieć z nim jakieś stosunki w okresie poprzedzającym je. Jaki był charakter tych stosunków? W jakim zakresie osłaniający go mieli świadomość, że ataki (na USA) są przygotowywane. Dlaczego Amerykanom tak dużo czasu zajęło wykrycie powiązań ISI z bin Ladenem?".

"Dlaczego Stany Zjednoczone walczyły w Afganistanie po to, by - jak twierdziły - zapobiec powrotowi Al-Kaidy do tego kraju i ustanowieniu w nim nowych 'ośrodków kontroli i dowodzenia' tej organizacji, gdy jej lider przebywał w Pakistanie, państwie będącym domniemanym sojusznikiem USA w 'wojnie z terrorem'?" - mnoży kolejne pytania bez odpowiedzi.

Gdyby bin Laden został aresztowany, a nie zabity, to wówczas przed niechybnym skazaniem go na śmierć mógłby na niektóre z nich odpowiedzieć - konkluduje Carr.

1 / 1