Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Winny tropienia zbrodni

Zmarł Oleg Zakirow, były major KGB, który na własną rękę poszukiwał prawdy na temat Katynia i poniósł tego konsekwencje. W czwartek jego pogrzeb. Przypominamy przejmujący wywiad z Zakirowem.

Przemysław Kucharczak: Jak to się stało, że został pan oficerem KGB? Przecież wierzy pan w prawdę, w imię prawdy ryzykował pan życie...
Oleg Zakirow: – Wiesz, to skomplikowana sprawa. Ja urodził się i wyrósł w komunistycznym systemie. Skąd ja w ogóle mógł coś wiedzieć? Ja młody był. Ale już wtedy nie podobała mi się nieprawda i korupcja. Ja odziedziczył charakter po mojej matce. Ona zawsze powtarzała, że komuniści to złodzieje i pijaki. I jest w języku rosyjskim jeszcze jedno takie mocne słowo, którego używała, ale go tutaj nie będę cytował... Ja studiował prawo na uniwersytecie. Ja był naiwny, myślał, że skoro KGB ma władzę, to właśnie w tej „firmie” mogę coś zrobić dla społeczeństwa, dla oczyszczenia państwa.

Był na to choć cień szansy?
– Nie. Szybko się okazało, że KGB jest ściśle podporządkowane partii. Że partia pokazuje: tego złodzieja ścigajcie, a tego zostawcie w spokoju. Ja miewał różne nieporozumienia ze zwierzchnikami. Ale jak były jakieś afery korupcyjne, to ja pisał, żeby mnie tam przydzielali. I oni chętnie mnie tam posyłali, „a niech idzie”. Za Andropowa badałem takie sprawy, jak na przykład korupcyjną aferę bawełnianą Chłapkowa, w której aresztowano wielu milicjantów, urzędników, a nawet niektórych pierwszych sekretarzy partii.
Ja człowiek grzeszny i miał grzechy. Ja na wojnie w Afganistanie dwa lata był. Ale ja zawsze chciał być po stronie prawdy. Ja w Afganistanie bronił młodych żołnierzy przed diedowszczyzną, czyli falą. Starsi koledzy odbijali młodym nerki ciężkimi butami żołnierskimi, kaleczyli ich. Ja z tym walczył. Ale generały nie chciały, żebym im psuł wizerunek ich jednostki, więc wcześniej stamtąd wróciłem. No i ja przez te wszystkie lata szedł do nawrócenia.

W jaki sposób?
– To nie było tak szybko. W latach 80. ja pracował na delegacji w Taszkiencie, w Uzbekistanie. Kolega, który prowadził inne śledztwo, poprosił mnie, żebym popilnował na chwilę jego więźnia. Poszedłem tam. Ten więzień to był adwentysta Dnia Siódmego. Za Breżniewa i Andropowa KGB bardzo prześladowało jego Kościół. Rozmawialiśmy może tylko 10 minut, zanim śledczy nie wrócił na przesłuchanie. Ale to wystarczyło, żeby ja się przeraził postawą tego więźnia. On by wręcz poszedł na śmierć za wiarę! Ja był zszokowany. Ale nie dałem tego po sobie poznać, ja jeszcze nad nim śmiejałsa: „Ty wierzysz, że świat stworzony w sześć dni? I ty chcesz, żeby ja ci w to uwierzył...?!”.

Ten człowiek mnie nie nawrócił, ale ziarno wiary zasiał. Poza tym moja teściowa zawsze mnie prosiła, kiedy ja jeszcze pracował w KGB, żeby ja czytał Biblię. Ja ku nawróceniu szedł. Potem trafiłem na ślad zamordowania ponad 22 tysięcy polskich oficerów, czyli na sprawę Katynia. Na mnie zrobił ogromne, także religijne wrażenie, ten mistyczny motyw ofiary, który w tej sprawie dostrzegłem. Ci polscy oficerowie też mnie pociągnęli ku Bogu. A wreszcie Bóg mi dał tę łaskę, że spotkałem pewnego katolika, księdza Peszkowskiego, kapelana Rodzin Katyńskich. Dzięki temu głębokiemu człowiekowi wierzę. Ja w Kościele prawosławnym, ale ja też bardzo tolerancyjny i otwarty dla chrześcijan z innych wyznań. Pan Bóg mnie uratował od różnych ciężkich doświadczeń. Między innymi od bogactwa mnie uratował... Byłem majorem KGB, kiedy upadał ZSRR, ja mógł bez wysiłku ugryźć kawał państwowego majątku.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy