Cykl: Filary wiary - Skoczkowie MICHAŁ LORENC, jeden z najwybitniejszych kompozytorów muzyki filmowej. Jest autorem muzyki do filmów: '300 mil do nieba', 'Bandyta', 'Zabić Sekala', 'Przedwiośnie', 'Daleko od okna', 'Symetria', 'Oficer'
Łatwo powiedzieć „wierzę”, trudniej zawierzyć. Pamiętam taką anegdotę. Kiedyś ojciec Adam Piecuch zażartował: Dziś na Mszy nie będziemy odmawiali „Wierzę w Boga”. Przynajmniej troszkę mniej pokłamiemy – uśmiechnął się.
Jak z przekonaniem odmawiać tę modlitwę i mówić „Wierzę w Boga Ojca wszechmogącego”? Nie mogącego niektóre rzeczy, ale wszystko. Kompletnie wszystko. „Wierzę w Stworzyciela wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych”. Nie niektórych. Wszystkich. Wierzysz w to? To jesteś świętszy od świętej Teresy. Ale tu jest miejsce na szaleństwo zawierzenia.
Ja nie mam wiary. Ja obstawiam. Z jednej strony mam głęboko w swojej istocie wpisanego Pana Boga, a z drugiej jestem bardzo przekorny. Im więcej otrzymuję, tym większe mam wątpliwości. Jestem trochę jak Żyd, który się ciągle targuje: No dobra, wyprowadziłeś mnie z Egiptu, ale na pewno nie dasz mi manny. Dałeś mi mannę, ale nie wybudujesz świątyni. Wybudowałeś świątynię, ale... Zresztą, takie są psalmy. Pełne rozdarcia. Psalmista woła do Boga, czemuś mnie opuścił. A przecież Bóg nie opuszcza. Nigdy.
Wiara to rzeczywiście jak skok w nieznane. Ale problem jest taki, że my skaczemy i sami sobie podcinamy linę. I mamy jeszcze o to pretensje do Boga.
Kilka razy mi się zdarzyło, że zaufałem. Skoczyłem w nieznane. I za każdym razem dostałem bardzo mocny znak, że zachowałem się dobrze. Kilkanaście razy w życiu zostałem wystawiony na próbę i skoczyłem. I kilkanaście razy (na kilka milionów) zachowałem się prawidłowo. Nie jestem lepszy niż przed przystąpieniem do Kościoła. Ale teraz wyraźnie widzę moje złe zachowanie. Wcześniej tego nie dostrzegałem.
Wiara jest łaską. Ja miałem szczęście. Denerwuję się, gdy słyszę, że „chrześcijaństwo jest normą”. Jaką normą? Czy to normalne, że dziewica rodzi Syna, że zmartwychwstaniesz? To jest norma? Czy może mi to ktoś logicznie wytłumaczyć? To są same niewiarygodne historie, przy których Marsjanie są kaszką z mlekiem… Przyzwyczailiśmy się niestety do tego. Dla ludzi zmartwychwstanie nie jest już cudem. Dla mnie jest. Dla mnie skandalem jest na przykład to, że w czasie Eucharystii spożywam ciało i krew mojego Boga. To dla mnie niewiarygodne.
Jak tu uwierzyć w to, że gdy Pan Jezus przyszedł nad Jezioro Galilejskie i powiedział poważnym, żonatym i dzieciatym rybakom: „Pójdźcie za mną”, to oni natychmiast zostawili żony i dzieci i jedyne źródło utrzymania i poszli? Wierzysz w to? Przecież dziś byśmy powiedzieli: wariat. Jak on to mógł zrobić swojej żonie, dzieciom? To nieodpowiedzialne, nieludzkie. Tymczasem oni poszli. To było jak przymus.
Dlaczego poszedłem za Jezusem? Bo wszystko, co mi obiecał, spełnia się w moim życiu. Żyję, czuję smak, to najważniejsze. Gdybym nie trafił do wspólnoty Kościoła, nie jest pewne, czy bym żył.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
not. Marcin Jakimowicz