Nowy numer 13/2024 Archiwum

Krótkie historie o terminowaniu

Powinno być tak: radosne starania, poranny test i wielkie szczęście. A potem, gdy się widzi na USG rozbrykane minirączki i mininóżki, szczęście powinno być jeszcze większe. Ale czasem nóżki nie brykają, a czasem ich wcale nie ma. I słychać płacz. Nie tylko rodziców.

Anka zerwała Różę
Z mężem Karolem czekali na dziecko cztery lata. No bo najpierw, po ślubie, chcieli się nacieszyć sobą, potem była praca, no a potem trochę zeszło, zanim na teście pojawiły się dwie kreski. Ale to było szczęście. Niewyobrażalne. Chodzili cali w skowronkach. Nawet imię już mieli: Róża. Bo imię przecież musi pasować do dziecka.

Anka, szczupła blondynka z niebieskimi oczami, nie płacze. Mówi dobitnie, powoli, cedząc najstraszniejsze wyrazy chyba po to, aby brzmiały jeszcze straszniej: – Na początku piątego miesiąca dowiedziałam się, że moja Rózia ma całkowity rozszczep kręgosłupa i jakąś straszną wadę czaszki. I że śliczna wcale nie będzie. Lekarze powiedzieli, że ponieważ nie przeżyje porodu, najlepiej będzie urodzić wcześniej. – Dlaczego się zgodziłam? Nie uwierzysz, ale nie bardzo wiedziałam, co oni do mnie mówią. Gadali coś o zdrowiu moim albo dziecka. Co ze mną potem robili, też nie pamiętam.

Dwa dni w szpitalu minęły na lekach uspokajających i przeciwbólowych. Rózi nie widziała. Położna tylko rzuciła, że dziecko nie żyło i było bardzo chore. I że nie mogła Rózi pokazać, bo to straszny widok.
A potem się zaczęło. Życie bez ciąży, bez dziecka, ale ze „świadomością”. – Świadomością, że zabiłam Rózię, a nawet jej nie pochowałam – głos Anki zaczyna wibrować. – Do dziś, choć minęły 2 lata, jestem na lekach antydepresyjnych. Czasem myślę, że Rózia mi wybaczyła, że jest teraz szczęśliwa. Ale czasem… Anka czasem modli się o szybką śmierć. Ta jej modlitwa to bardziej walka z Bogiem. Taki krzyk: Coś mi zrobił? Co ja zrobiłam? Dlaczego na to pozwoliłeś? O „nowe” dziecko modlić się nie chce, bo przecież dla „starego” nie była dobrą matką. – Przestałam chodzić do kościoła... Jestem zła na siebie, że podpisałam ten cholerny świstek, i na ludzi, którzy mi go podsunęli…

Anka, gdy rozmawia z innymi dziewczynami po terminacji, słyszy: służba zdrowia powinna pomóc podjąć dobrą decyzję. A dobra decyzja to taka, że dziecko żyje do końca. Bez względu na to, jak bardzo jest chore.
– Ale wiesz, czy oni to zrozumieją? Koleżanka rozmawiała nawet z profesorską sławą na temat donoszenia syna i naturalnego rozwiązania. Tego, co usłyszała, nawet nie chce się powtarzać. Mdli mnie po prostu.
Ktoś powiedział Ance, żeby się modliła do świętej Joanny Beretty-Molli. Może kiedyś zacznie. Ale jeszcze jest za wcześnie. Gdy się zerwie najpiękniejszą Różę, bardzo boli.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy