Małżeństwa starające się o dziecko nie muszą wybierać między in vitro a adopcją. Mogą spróbować naprotechnologii, która jest zgodna z nauką Kościoła.
Naprotechnologia to metoda leczenia bezpłodności kobiet, a także wielu innych chorób ginekologicznych. Jej podstawą jest przede wszystkim dogłębne poznanie, jak funkcjonuje organizm kobiety, i leczenie dostosowane indywidualnie do każdej pacjentki. Tym sposobem da się ustalić przyczyny bezpłodności, które często wymykają się powszechnie stosowanej diagnostyce. Naprotechnologia powstała i od 30 lat jest praktykowana w USA, w Irlandii – od dziesięciu. Jej specjaliści leczą także w Kanadzie, Australii, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, Chorwacji i na Słowacji.
Tylko w Irlandii dzięki tej metodzie w ciągu ostatnich dziesięciu lat urodziło się 750 dzieci. 130 par, które wcześniej bez skutku próbowały zapłodnienia in vitro, poczęło i urodziło dzieci w sposób zupełnie naturalny. – Naprotechnologia to rzetelna diagnostyka, której teraz często brakuje w ginekologii – mówi jeden z warszawskich lekarzy. – Niepłodność jest objawem nieprawidłowości w obrębie układu rozrodczego. Najpierw należy szukać przyczyny, a potem leczyć. Niestety, ginekologia często idzie na skróty: jeśli kobieta ma problemy z zajściem w ciążę, od razu myśli się o in vitro.
Kobieta pod lupą
Kobiecy organizm niezwykle precyzyjnie „dostraja” wiele czynników, które powodują, że w pewnych okresach kobieta jest płodna, a w innych nie. To cały system, który zmienia się z godziny na godzinę. Dlatego tak ważna jest obserwacja – częsta i dokładna, by uchwycić moment, w którym pojawiają się nieprawidłowości. I skutecznie zadziałać. Często „przeszkód” w poczęciu dziecka jest kilka naraz i to zarówno po stronie kobiety, jak i mężczyzny. Naprotechnologia proponuje sprawdzone schematy leczenia mężczyzn w połączeniu z dobrą znajomością najpłodniejszego okresu cyklu owulacyjnego kobiety – co daje największe szanse na sukces.
Na pierwszy rzut oka naprotechnologia może kojarzyć się z metodą obserwacji śluzu, pozwalającą ustalić dni płodne i niepłodne. Rzeczywiście, twórca naprotechnologii prof. Thomas W. Hilgers, amerykański ginekolog i chirurg, członek Papieskiej Akademii Pro Vita, sięgnął właśnie po tę metodę, by szczegółowo poznać działanie organizmu każdej pacjentki. Przypomina to tworzenie indywidualnej mapy płodności, która potem jest pomocna w doborze leczenia. O tym, jak małżonkowie słabo znają swoje organizmy, świadczy chociażby fakt, że tylko w ciągu kilku pierwszych miesięcy szczegółowej obserwacji kobieta jest w stanie bardzo precyzyjnie ustalić płodny okres. Mając tę wiedzę, jedna trzecia małżeństw, zgłaszających się do specjalistów naprotechnologii w USA i Irlandii, już wtedy zachodzi w ciążę. Bez leczenia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Joanna Jureczko-Wilk