Zapisane na później

Pobieranie listy

Zielganocna opowieść

Psisanki na Kurpsiach są kolorowe, psisane rysikiem zanurzonym w wosku. Dziś mówią o tym: technika batiku. A przed Wielkanocą pracy huk. Zupełnie jak dawniej, na Zielganoc.

GN 14/2007

dodane 10.04.2007 14:12

Dlaczego Kadzidło nazywa się Kadzidło, to nawet i najstarsi mieszkańcy nie pamiętają. Dawno to było, jak królowa Bona przez Puszczę Zieloną przejeżdżała i zapach bursztynu poczuła, co to go miejscowi kopali i do ognisk wrzucali. Królowa coś tam wtedy we włoskiej mowie powiedziała i tyle zrozumieli, że o „kadzidło” chodzi. A może ta legenda całkiem nieprawdziwa?

Prawdziwych Kurpiów już nie ma?
Dziś w Kadzidle bursztynowego dymu nie ma. Nie ma dzikiej, nieprzebytej puszczy i drewnianych chat. Ci, co chcą zapach dawnych Kurpi poczuć, Ostrołękę odwiedzają, bo tam Muzeum Wsi Kurpiowskiej jest. W Ostrołęce folklorystycznej sztuki uczy pani Wiesława Bogdańska. Geodeta z wykształcenia, w twórczość ludową przed latami weszła, i tak już zostało.

Pani Wiesława przyjeżdża z Kadzidła w „cywilnym” ubraniu, bo jak jedzie w ludowym, to się kierowcy gapią. W pracy białą koszulę haftowaną czerwoną nicią wkłada, potem serdak, czyli gorset, zwany też wystkiem, i obowiązkowy, biały fartuch. Na szyi bursztynowe korale, a na głowie… nic. – Ja to nic nie noszę, ale młode dziewczyny to noszą na głowach czółko ze wstążkami, a starsze panie chustki na zakład – mówi Wiesława. – A na szyi zawsze bursztyn. Panie noszą czółka i bursztyny? Ano tak. I na większe święta, na Rezurekcję, i na Boże Ciało, paradują tak kadzidlanki do kościoła. W zwykłe niedziele to dżins i kuse kurteczki, ale w święto – suta spódnica, serdak i korale być muszą.

Wiesława robi kolejny kwiatek z bibuły. Dzieciaki z Ic, z Ostrołęki, z otwartymi buziami gapią się na ręce. – Przed Wielkanocą to się z tych kwiatków palmy wije. Bierze się kijek, przykłada się do kijka kwiatek i oplata nicią dookoła. Potem się zielone bierze, dokłada, i znów owija. Tylko porządnie, żeby się nie rozwaliło w drodze do kościoła! – opowiada Wiesława. – Ci, co robią te palmy, nawet i siedmiometrowe, to wiją je i od Bożego Narodzenia. A te największe to są z jodełek: ścina się taką, gałązki obcina. Tylko zielony czubek zostaje – dla większej oryginalności zapewne – wyjaśnia artystka, a palma pod jej palcami coraz to większa i bardziej kolorowa.

Brzęczy komórka. Z sutej, wełnianej spódnicy twórczyni ludowa wyciąga telefon. Krótko rozmawia, a potem wzdycha: – I masz! Jeszcze pisanek chcą. A ja już rady nie daję, bo a to pisanki, a to kierce, to są takie ozdobne pająki z grochu i bibuły. No i wycinanki, rzecz jasna. I w końcu, jak przyjdą święta, to dla siebie palemki i pisanek nie ma. Tylko niech pani o tym nie pisze, bo to wstyd – prosi. Za mało ludowych dostawców czy za duży miejski popyt? – U nas, w Kadzidle, to niemal w każdej rodzinie wycinanki robią, palmy wiją, pisanki piszą – mówi pani Wiesława. Ale to jest tak: każda wycinanka jest niby podobna, a inna. Każdy twórca robi inaczej, po swojemu. Inny kogut pani Dawidowej, mój inny, inny pani Poli…
No to jedziemy do Kadzidła, obejrzeć te cuda na własne oczy.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..