Prezydent Francji Emmanuel Macron chce naprawić stosunki między państwem i Kościołem - brzmią tytuły wtorkowych wydań francuskich gazet, które komentują poniedziałkowe przemówienie szefa państwa podczas obrad Konferencji Episkopatu Francji.
Macron wezwał katolików we Francji "do odgrywania zdecydowanej roli w życiu politycznym kraju i Europy".
Wcześniej przewodniczący Konferencji Biskupów Francji, abp Georges Pontier, wezwał do uwzględnienia „potrzeb najuboższych”, aby „zbudować naród braterski, sprawiedliwy i solidarny”. W obliczu prób legalizacji rozszerzenia wspomaganego macierzyństwa (zapłodnienia in vitro) na wszystkie kobiety abp Pontier wskazał na związane z tym zagrożenia „komercjalizacją ciała”. Wyraził też zastrzeżenia Kościoła wobec legalizacji eutanazji.
W odpowiedzi Macron podkreślił, że dialog państwa z Kościołem jest niezbędny, gdyż Kościół, który nie interesowałby się sprawami doczesnymi, „nie spełniałby do końca swojego powołania”, zaś prezydent nieokazujący zainteresowania Kościołem i katolikami „nie dopełniałby swoich obowiązków”.
Dodał, że ze względu na swoją drogę życiową, „z powodów osobistych i intelektualnych”, wysoko ceni katolików i dlatego uważa, że „ani zdrowym, ani dobrym nie byłoby to, gdyby polityka stanowczo dążyła do ich instrumentalizowania lub ignorowania”.
Złożył hołd pułkownikowi Arnaud Beltrame’owi, który w marcu zginął z rąk dżihadysty, gdy oddał się w jego ręce w zamian za zakładniczkę. Zwrócił uwagę, że w czasie próby, gdy trzeba zebrać w sobie wszystkie siły w służbie Francji „część obywatelska i część katolicka płoną u człowieka naprawdę wierzącego jednym płomieniem”.
Szef państwa wskazał, że Republika Francuska oczekuje, iż katolicy obdarują ją „trzema darami: darem waszej mądrości, darem waszego zaangażowania, darem waszej wolności”.
„Kościół nie jest w moich oczach tą instancją, którą zbyt często przedstawia się karykaturalnie jako strażnika dobrych obyczajów. Jest on właśnie tym źródłem niepewności, które przenika całe życie i sprawia, że dialog, pytanie, poszukiwanie jest rdzeniem sensu, nawet wśród tych, którzy nie wierzą” - powiedział prezydent. Dodał, iż w jego przekonaniu ważne są nie tyle korzenie katolickie, ile zasiew katolicki, wnoszący swój wkład w życie narodu.
Po raz pierwszy przy okazji obrad konferencji francuskich biskupów odbyło się przyjęcie, na które oprócz prezydenta zaproszono 400 gości, w tym radnych i deputowanych.
Było to bezprecedensowe wydarzenie w kraju, "który nie szczędzi wyrazów nieufności wobec religii" - zacytowano prezydenta Macrona na stronie internetowej dziennika "Le Monde". Zdaniem autorki tekstu przemówienie szefa państwa "zostanie uznane za fundament przez część (francuskich) katolików i za prowokację przez część obrońców laickości".
Przewidywania te potwierdził znany we Francji komentator Jean-Michel Aphatie, który we wtorek w radiu France Info gromił prezydenta za słowa, które "wywołać mogą tylko niezrozumienie i konsternację". Według dziennikarza zrozumiałe byłoby, gdyby Macron mówił o relacji między Kościołem a społeczeństwem, ale "węzeł łączący państwo i Kościół został bezpowrotnie przecięty w roku 1905, gdy nastąpił rozdział Kościoła od państwa".
Natomiast komentator dziennika "Le Figaro" pogratulował prezydentowi, że potrafił dostrzec "tożsamość, specyfikę i niezastąpioną rolę Kościoła w debacie społecznej".
Publicysta podkreślił, że "dla Emmanuela Macrona stosunki między państwem a Kościołem nie są konfrontacją między dwoma konkurującymi ze sobą siłami". "Dziecinadą" nazwał "niepotrzebne starcia", których przykładem jest "odmowa uznania chrześcijańskich korzeni Europy".
Za szczególnie ważne uznano w "Le Figaro" wezwanie prezydenta, by katolicy, jako tacy, czynnie uczestniczyli w życiu politycznym kraju. Macron "widzi w religii nie niebezpieczeństwo, ale dobroczynne działanie dla społeczeństwa" i przekonany jest, że "zaangażowanie katolików umacnia Francję" - czytamy w dzienniku.
"Macron zrozumiał, że Kościół to nie partia polityczna" - skomentował z kolei w radiu RTL kapelan francuskich parlamentarzystów ksiądz Laurent Stalla-Bourdillon, dodając: "Ma się wrażenie, że prezydent wykazuje pewne zrozumienie dla kwestii życia duchowego".
Jednocześnie jako "całkowicie nierealne" potępiły przemówienie prezydenta stowarzyszenia broniące praw homoseksualistów i organizacje planowania rodziny, wskazując na negatywne ich zdaniem uczestnictwo Kościoła w polityce poprzez "czynne poparcie dla manifestacji przeciwko małżeństwom homoseksualnym i zakazywanie prezerwatyw".
Była socjalistyczna minister ds. rodziny Laurence Rossignol również uznała, że "Kościół jest bardzo zaangażowany w walkę polityczną". Jej zdaniem, walczy "z prezerwatywami, z antykoncepcją, z przerywaniem ciąży, technikami wspomaganego rozrodu i prawem do umierania w godności" - dodała polityk.
Natomiast były socjalistyczny premier Manuel Valls, obecnie deputowany związany z prezydencką partią La Republique en Marche (LREM), napisał na Twitterze, że "laickość to Francja i opiera się ona jedynie na ustawie o rozdziale Kościoła od państwa z 1905 roku". "Tylko to prawo, ale to całe prawo" - dodał.
Na francuskojęzycznym portalu Huffington Post zauważono natomiast, że, "co rzadko się zdarza, żaden z ważnych polityków większości parlamentarnej nie zabrał jeszcze głosu w obronie stanowiska prezydenta".
Założycielka i honorowa przewodnicząca niewielkiej Partii Chrześcijańsko-Demokratycznej Christine Boutin bez zastrzeżeń pochwaliła wystąpienie: "Jestem zachwycona tym uznaniem (...) mego katolickiego zaangażowania w politykę, które czynnie wyprzedziło poniedziałkowy apel". Eurodeputowana prawicowej partii Republikanie, była minister Nadine Morano, wezwała Macrona, by był "konsekwentny" i wpisał do konstytucji "chrześcijańskie korzenie" Francji.
We Francji jest około 40 mln osób ochrzczonych w Kościele katolickim (60 proc. populacji). Jednak na coniedzielną Mszę uczęszcza zaledwie 2 proc. spośród nich. Niemal 30 proc. Francuzów deklaruje, że nie wyznaje żadnej religii.
Od 1905 r. obowiązuje we Francji ustawa o rozdziale Kościoła od państwa. Zabrania ona m.in. finansowania działalności religijnej z budżetu państwa lub gminy, a także umieszczania znaków i symboli religijnych „na budynkach publicznych lub w jakiejkolwiek lokalizacji publicznej, za wyjątkiem budynków służących kultowi, terenów grzebalnych na cmentarzach, pomników nagrobnych, jak również muzeów i wystaw”.
Obowiązująca przez dziesięciolecia skrajna interpretacja zasady świeckości państwa prowadziła we Francji do eliminowania przejawów religijności z życia publicznego. Przekonania religijne uznano za sprawę wyłącznie prywatną. Dlatego z falą krytyki spotkało się np. przyjęcie Komunii św. przez prezydenta Jacques'a Chiraca na pogrzebie swego poprzednika Françoisa Mitterranda w 1996 r.
Dopiero prezydent Nicolas Sarkozy (2007-12) zaczął wprowadzać pojęcie „pozytywnej świeckości”, która nie odnosi się do religii z wrogością, lecz dowartościowuje rolę religii w zachowaniu społecznej spójności i zakłada konstruktywną współpracę państwa i przedstawicieli religii. Linię tę obecnie kontynuuje Emmanuel Macron.
Warto przypomnieć, że prezydenci Francji są honorowymi kanonikami kapituły laterańskiej w Rzymie. Po raz pierwszy honorowym kanonikiem kapituły laterańskiej został w r. 1604 król Henryk IV. Nawrócony na katolicyzm z protestantyzmu, korzystał on z pomocy kanoników tej bazyliki. Wynagrodził za to kapitułę dochodami z opactwa benedyktyńskiego w Clairac w południowej Francji. Ona zaś przyznała pierwszemu francuskiemu monarsze z dynastii burbońskiej tytuł honorowego kanonika. Zobowiązała się też odprawiać co roku 13 grudnia - czyli w dniu jego urodzin - Mszę w intencji Francji. Tradycję kontynuowano również wówczas, gdy głowami państwa byli cesarze i prezydenci.
Z czasem jednak przysługujący im tytuł kanonika honorowego w praktyce popadł w zapomnienie. Dopiero w 1957 r. zwyczaj uroczystego objęcia kanonii w rzymskiej bazylice wznowił prezydent René Coty. Podobnego aktu dokonali też jego następcy, poczynając od gen. Charles'a de Gaulle’a - z wyjątkiem prezydentów Georges'a Pompidou, Françoisa Mitteranda i Françoisa Hollanda. Swej kanonii nie objął jeszcze także Emmanuel Macron.
PAP /KAI