Nowy numer 11/2024 Archiwum

Posłanka Pawłowicz poucza Kościół

Posłanka PiS Krystyna Pawłowicz kontestuje nauczanie Kościoła i polskiego Episkopatu w sprawie uchodźców. Choć z pewnością wykracza poza swoje kompetencje, ujawnia poważny problem – musimy sobie odpowiedzieć, co jest istotą stosunku chrześcijan do uchodźców.

Rzecz nie będzie o samej posłance PiS, która znana jest ze zdecydowanych, często kontrowersyjnych wypowiedzi. Warto jednak zająć się jej stanowiskiem jako wyrazem pewnej niebezpiecznej postawy, w której świeccy uważają, że wiedzą lepiej, jak interpretować nauczanie Kościoła. W ostatnią niedzielę 14 stycznia Kościół obchodził 104. Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy. Z tej okazji w całej Polsce sprawowane były Msze św. według specjalnego formularza modlitwy „za uchodźców i wygnańców", a wielu duchownych i biskupów przypominało w homiliach nauczanie Kościoła na temat stosunku do ludzi, którzy muszą uciekać ze swoich miejsc zamieszkania. Kard. Kazimierz Nycz powiedział w Warszawie, że spotkanie z uchodźcą jest dla każdego chrześcijanina okazją do spotkania z Chrystusem. Przytoczył też wprost słowa Boga z Biblii o obowiązku pomocy cudzoziemcom. Przypomniał również nauczania papieża, który w najnowszym orędziu na ten dzień mówił o konieczności przyjmowania uchodźców i chronienia ich przed niebezpieczeństwami. Również inni biskupi w różnych częściach Polski mówili o obowiązkach chrześcijan wobec uchodźców. Chyba najmocniej wypowiedział się przewodniczący Episkopatu abp Stanisław Gądecki, który w czasie konferencji prasowej z okazji tego dnia przypomniał, że w nauczaniu Kościoła „zasada centralnego miejsca osoby ludzkiej zobowiązuje nas do przedkładania zawsze bezpieczeństwa osobistego ponad bezpieczeństwo narodowe".

Reakcja posłanki PiS na nauczanie Kościoła przypominane przez biskupów, a konkretnie kard. Nycza, który wyraził je w swojej homilii, jest charakterystyczna dla wielu Polaków. Otóż stwierdziła ona, że nieprzyjmowanie islamskich uchodźców jest obroną wiary, a wezwania do okazania im miłosierdzia to moralna przemoc i proislamska agitacja. Zauważyła także: „Zrównanie Chrystusa z obecnym uchodźcą islamskim, migrantem terroryzującym goszczące go miejsce jest – myślę – nadużyciem wobec naszej wiary i wobec nas".

Na poziomie nauczania Kościoła przedstawione tu argumenty są kompletnie chybione i nie do utrzymania. Jednak problem niewątpliwie istnieje, argumenty przeciwników przyjmowania uchodźców realne i poważne, tyle, że nie nie można wśród nich podawać przesłanek religijnych, bo nauczanie Kościoła jest tu jednoznacznie odmienne.

Zgadzam się, że przyjęcie uchodźcy może być niebezpieczne w kontekście islamskiego terroryzmu, choć można je zminimalizować poprzez różne kontrole i odpowiednie regulacje prawne, ale całkowicie zagrożenia wykluczyć się nie da. Jednak punktem wyjścia do opisu tego problemu może następująca sytuacja, która w krajach objętych wojną jest realna. Otóż puka do naszych drzwi człowiek, któremu właśnie bomba urwała rękę i prosi o pomoc. Wiemy, że jest muzułmaninem i nie znany jego intencji – czy rzeczywiście szuka pomocy, czy też chce nas zabić w zemście za krzywdę, może ma w kieszeni granat. Co robimy jako ludzie? Co robimy jako chrześcijanie? Zamykamy przed nim drzwi skazując go na śmierć, czy pomagamy mając świadomość niebezpieczeństwa? Jaka wartość jest ważniejsza? Czy w imię podejrzeń, nawet realnych, możemy odejść od nauczania Kościoła? Czy zamykając przed nim drzwi nie zamykamy drzwi przed Chrystusem?

Ktoś powie, że nie mamy takich dylematów, bo w Polsce nie ma wojny. To tylko symboliczny opis realnej sytuacji, w której polski rząd odmawia przyjmowania najbardziej potrzebujących ofiar wojny w Syrii, którym zagraża śmierć z powodu odniesionych ran. Co więcej taka postawa znajduje poparcie społeczne.

Możemy w imię racji domniemanego niebezpieczeństwa nie przyjmować bezdomnych, umierających z głodu, rannych. Tylko nie tłumaczmy takiej postawy nauczaniem Kościoła, bo ono jest diametralnie inne. Bardzo często wierność Ewangelii niesie za sobą konieczność ofiary. Czy obawy przed niebezpieczeństwem, które możemy maksymalnie ograniczyć, są przed przykazaniem miłości bliźniego? Miłość wiąże się z poświęceniem i ofiarą, a nie poczuciem bezpieczeństwa, które wcale nie musi być zagrożone.

Nie lekceważę tego dylematu, ale przy jego rozstrzygnięciu trzeba sobie odpowiedzieć, jaka jest moja wiara.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Bogumił Łoziński

Zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Polska”.
Pracował m.in. w Katolickiej Agencji Informacyjnej jako szef działu krajowego, oraz w „Dzienniku” jako dziennikarz i publicysta. Wyróżniony Medalem Pamiątkowym Prymasa Polski (2006) oraz tytułem Mecenas Polskiej Ekologii w X edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni środowisku” (2009). Ma na swoim koncie dziesiątki wywiadów z polskimi hierarchami, a także z kard. Josephem Ratzingerem (2004) i prof. Leszkiem Kołakowskim (2008). Autor publikacji książkowych, m.in. bestelleru „Leksykon zakonów w Polsce”. Hobby: piłka nożna, lekkoatletyka, żeglarstwo. Jego obszar specjalizacji to tematyka religijna, światopoglądowa i historyczna, a także społeczno-polityczna i ekologiczna.

Kontakt:
bogumil.lozinski@gosc.pl
Więcej artykułów Bogumiła Łozińskiego