Spróbujmy spojrzeć na wycofanie wieprzowiny z niektórych niemieckich szkół z innej perspektywy.
Przeczytałam opublikowany na portalu Gosc.pl tekst "Kiełbaska nie dla Niemca". Tekst zainteresował mnie szczególnie, bo sama od kilku lat mieszkam w Niemczech. Z publikacji dowiadujemy się, że w jednej z niemieckich miejscowości ze szkolnego i przedszkolnego pod wpływem nacisków ze strony społeczności muzułmańskiej z menu zniknie wieprzowina. Zamiast tego serwowane będą dania drobiowe.
Sam fakt, zrobienia z tego informacji prasowej wydaje mi się kuriozalny. Po pierwsze z powodu lokalności wydarzenia. Po drugie ze względu na brak jakiejkolwiek szkodliwości takich działań.
Wyobraźmy sobie sytuację, że w polskich placówkach oświatowych w piątek, są serwowane dania mięsne. Firma cateringowa argumentuje to tym, że nie ma opcji "danie do wyboru" a nie wszyscy uczniowie to chrześcijanie. No właśnie. Nikt chyba z taką sytuacją się nie spotkał. Z prostego powodu - z moich obserwacji wynika, że w piątki są podawane dania bezmięsne. Dlaczego? Bo w polskich szkołach i przedszkolach wiele dzieci pochodzi z rodzin katolickich, a katolicy w piątki mięsa nie jedzą. Wyrazem elementarnego szacunku dla ich przekonań religijnych jest uwzględnienie tego w menu w postaci bezmięsnych posiłków w piątek. Zjedzenie takiego śniadania czy obiadu przez dziecko z rodziny żydowskiej, muzułmańskiej, ateistycznej czy jakiejś innej nie jest czymś, co może budzić konflikt. Tak samo jest w placówkach w Niemczech, gdzie faktycznie wiele dzieci pochodzi z rodzin muzułmańskich. To, że ich rodzice chcą, aby dzieci odżywiały się zgodnie z zasadami religii jest zgodne z prawem, ale i zasadami społecznego współistnienia różnych światopogladów. To, że dzieci niemuzułmańskie nie zjedzą w szkole wieprzowiny, nie spowoduje, że stanie im się krzywda. Znaleziono kompromis możliwy do zaakceptowania dla większości.
Teraz wyobraźmy sobie sytuację, że na niemieckim portalu pojawia się informacja, z której wynika, że na skutek presji społeczności katolickiej w polskich szkołach zakazano serwowania w piątki wieprzowiny, wołowiny i drobiu. Komunikat jest prosty: Dzieci z niewierzących rodzin muszą podporządkować się presji katolickiej. Katolicy narzucają innym swoje przekonania religijne. Nie brzmi to dobrze, prawda? A przecież wiemy, że nikomu z powodu takiego rozwiązania nie dzieje się krzywda, a część społeczności dzięki temu żyje w zgodzie ze swoimi przekonaniami religijnymi.
Informacja o tym, że w pewnej niemieckiej miejscowości wieprzowinę zastąpiono drobiem, po to, by nie zmuszać części społeczności do wyboru między głodem a złamaniem zasad wynikających z wiary nie jest żadnym sensacyjnym newsem, ale przykładem dobrego współistnienia ludzi o różnych światopoglądach i nie ma nic wspólnego z narzucaniem komukolwiek jakichkolwiek przekonań. A tworzenie z tego informacji prasowej może sprawiać wrażenie, że oto dochodzi do takiego narzucania zasad.
Po co tworzyć takie sztuczne napięcia tam, gdzie w rzeczywistości ich nie ma? Jest to patrzenie jednostronne, mogące budzić niechęć do imigrantów, zwłaszcza muzułmanów. Warto pamiętać że w Niemczech sytuacja,gdzie uczą się razem dzieci chrześcijańskie i muzułmańskie jest czymś powszechnym.
Karolina Skowrońska - list