Nowy numer 17/2024 Archiwum

Pomyśl, jakie prawdziwe szczęście! Odchodzę zjednoczony z Jezusem przez Komunię św.

Błogosławiony Jarogniew Wojciechowski urodził się 5 listopada 1922 roku w Poznaniu.

Był najmłodszy z całej "Piątki". Jego mama była nauczycielką muzyki. Jaroś był z nią mocno związany. To jej zawdzięczał chrześcijańskie i patriotyczne wychowanie. Jego ojciec Andrzej był alkoholikiem i pozostawił rodzinę, gdy chłopak miał 11 lat. Miał także starszą siostrę Ludmiłę. Po śmierci brata, wyszła za mąż za jego towarzysza niedoli z Wronek i Spandau.

Jarogniew był związany z salezjańskim oratorium przy ul. Wronieckiej. Służył jako ministrant, grał na fortepianie, a na wyjazdach opiekował się młodszymi kolegami. Z natury był spokojnym chłopcem. Z powodów materialnych musiał zaprzestać nauki w Gimnazjum im. Adama Mickiewicza.

Pomyśl, jakie prawdziwe szczęście! Odchodzę zjednoczony z Jezusem przez Komunię św.   Jarogniew z siostrą; Fotoreprodukcja z książki "Zwyczajni święci" M. Tadrzak-Mazurek

Gdy został aresztowany przez gestapo, nie zdążył przekazać matce pieniędzy na utrzymanie, które miał w kieszeni. Niemiec, który obiecał to zrobić, nigdy tego nie uczynił. Dzień później jego siostra została zwolniona z pracy. Jego los więzienny, był dużo bardziej naznaczony krzyżem niż Franka, Edwarda, Edy czy Czesława. W jednym z listów pisał, że jest bity do nieprzytomności. We Wronkach, był trzymany w innym skrzydle więzienia niż przyjaciele. W Berlinie trafił do Spandau, koledzy do Neukoln. Boże Narodzenie spędził stojąc po pas w zimnej wodzie. 

Siostra przez rok taiła przed nim fakt, że matka umarła. "Twój ostatni list przyniósł tę bolesną wiadomość, że Bóg powołał do siebie naszą serdecznie ukochaną Mamusię. Mimo że zostanie mi na zawsze ten świat z takim cieniem, jednak musimy żyć i Boga chwalić, bo to jest Jego wola, a żyć to nasz święty obowiązek. My Liduś rozpocznijmy nowe życie, nie patrząc na cierpienie i smutek, a mając wciąż przed oczyma obraz naszej Matki - bohaterki oraz nasz obowiązek: modlić się aż do ostatniego tchnienia o spokój duszy kochanej Mamusi" - pisał 14 czerwca 1942 roku. Pomimo doznanej krzywdy od ojca, w listach z więzienie pytał o niego.

Tuż przed śmiercią pisał do siostry:

"Najdroższa Liduś!
Z całego serca dziękuję Wam, tj. Liduś Tobie, Heniowi i Irce, i wszystkim tym, którzy o mnie raczyli pamiętać w chwilach życia. Poznałem i przejrzałem dokładnie życie Matusi, Ojca, Twoje i swoje i dlatego jestem pewny, że będziesz się raczej ze mną cieszyć, a nie rozpaczać, bo dostępuję nadzwyczajnej łaski Bożej i odchodzę poznawszy gruntowne moją przeszłość, bez najmniejszego żalu.
Świat, życie i ludzi również poznałem i dlatego dzisiaj, Kochana, najmilsza Liduś, bądź pewna, że Ty sama na tej ziemi nie zostajesz. Ja i Mamusia jesteśmy zawsze przy Tobie. O jedno Cię proszę, uczucia w każdej chwili Twego życia powierzaj tylko Jezusowi i Maryi, bo u Nich znajdziesz ukojenie. Ludzi nie przeceniaj zbyt w dobrym ani w złym. Pomyśl, jakie prawdziwe szczęście! Odchodzę zjednoczony z Jezusem przez Komunię świętą. W tej ostatniej mojej Komunii św. myślę o Tobie i ofiaruję ją za Ciebie i za siebie z tą nadzieją, że cała nasza rodzina bez wyjątku będzie szczęśliwa tam u Góry.
Proszę Cię, proś Ojca naszego o przebaczenie wszystkiego, co uczyniłem złego z tym zapewnieniem, że zawsze go kochałem. W ostatniej chwili przebaczenia i modlitwy jestem z Tobą stale. Idę już i oczekuję Cię tam w Niebie z Matusią najmilszą.
Trudno, nie mogę więcej pisać. Módlcie się wszyscy za mnie, a ja odwdzięczę się Wam wszystkim tam u góry. Jezus, Maryja Józef.
Zawsze kochający Cię brat Jarosz.
Dla wszystkich pozdrowienia i uściski".

Zapewne Jarogniew widział śmierć swoich kolegów. Był ostatnim z Piątki, na którym wykonano wyrok śmierci 24 sierpnia 1942 roku.

Papież Jan Paweł II 13 czerwca 1999 roku ogłosił ich błogosławionymi.

 

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy