Program "Poza życiem" i obolałe sumienie władzy

Program "Za życiem" to jak na razie słaba próba zasłonięcia przez władzę wstydu, jakim okrył się PiS odrzucając obywatelski projekt zakazu aborcji.

Wojciech Teister Wojciech Teister

|

03.11.2016 11:15 GOSC.PL

dodane 03.11.2016 11:15
6

Kiedy głosami tak chętnie powołujących się na katolicyzm posłów PiS Sejm odrzucał obywatelski projekt zakazu aborcji, partia rządząca znalazła się w trudnej sytuacji: legło w gruzach wieloletnie przychlebianie się wyborcom, dla których ochrona życia najsłabszych to kwestia najwyższej wagi. Sytuacje starali się ratować czołowi politycy obozu władzy, w tym sama premier Beata Szydło. Szefowa rządu, tuż przed wyrzuceniem przez posłów projektu ustawy podpisanej przez pół miliona obywateli, obiecała z mównicy sejmowej, że rząd bardzo szybko przygotuje program, mający realnie pomóc rodzicom decydującym się na urodzenie chorego dziecka, i właśnie takim działaniem rząd zamierza ograniczyć ilość wykonywanych w Polsce aborcji.

Chociaż program pomocowy to tylko jedno skrzydło samolotu o nazwie "pro life" i aby maszyna latała konieczny jest również prawny zakaz aborcji, to - przyznam - na założenia programu czekałem z dużym zainteresowaniem. W minioną środę program "Za życiem" został zaprezentowany i trzeba przyznać, że do wstydu odrzucenia zakazu aborcji PiS dołożył również wstyd jakim jest ten projekt. Bo przyznajmy to wprost - obecna forma programu "Za życiem" to w gruncie rzeczy szyderstwo z osób, które są jego adresatami.

Co zakłada projekt PiS? Że w razie urodzin żywego dziecka, które cierpi na nieuleczalną chorobę rodzinie przysługiwać będzie JEDNORAZOWY zasiłek w kwocie 4 tys. zł., a kwestie korzystania z teoretycznie dostępnej już dziś pomocy będzie koordynować asystent ds. rodziny. W praktyce jedynym konkretem i nowością projektu szumnie nazywanego programem jest jednorazowa jałmużna w kwocie 4 tys. zł. W sam raz na wózek i kilkumiesięczny zapas pampersów. Bo o pomocy w opłaceniu koniecznej niejednokrotnie ponadstandardowej rehabilitacji czy leczeniu dziecka mowy przy takiej kwocie nie ma.Cała reszta to ogólniki.

Niestety w obecnej wersji proponowane rozwiązania wyglądają raczej na słaby zabieg marketingowy, mający na celu podreperowanie mocno zniszczonego wizerunku PiS jako partii pro life. I chociaż minister Rafalska zapowiada, że program "Za życiem" to dopiero pierwszy krok w budowie kompleksowego systemu pomocy (którego możemy spodziewać się do końca roku), to w takim razie nie sposób nie zadać pytania - po co ta cała szopka z szumną nazwą "Program za życiem"? Póki co, ani to program, ani szczególnie "za życiem". Jeśli już to poza życiem. W takim sensie, że totalnie oderwany od rzeczywistości i codziennych problemów osób dotkniętych niepełnosprawnością swoją lub swoich bliskich.

Ale poczekajmy - PiS ma jeszcze 3 lata na zakazanie lub ograniczenie legalnego zabijania dzieci w Polsce i stworzenie programu realnej, systemowej pomocy dla osób niepełnosprawnych (nie tylko dzieci do 18 roku życia, bo - być może politycy o tym nie wiedzą, ale choroba nie znika za magiczną granicą 18. urodzin). Czy partia rządząca wykorzysta ten czas? Czy w dalszym ciągu będzie praktykować grę pozorów?

 

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

Wojciech Teister Wojciech Teister Dziennikarz, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego” oraz kierownik działu „Nauka”. W „Gościu” od 2012 r. Studiował historię i teologię. Interesuje się zagadnieniami z zakresu historii, polityki, nauki, teologii i turystyki. Publikował m.in. w „Rzeczpospolitej”, „Aletei”, „Stacji7”, „NaTemat.pl”, portalu „Biegigorskie.pl”. W wolnych chwilach organizator biegów górskich.

Zapisane na później

Pobieranie listy