Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Historię Solidarności i III RP musimy napisać na nowo

Najważniejsze pytania w związku z ujawnieniem dokumentacji TW „Bolek” nie dotyczą lat 70., ale okresu późniejszego.

Nawet zakładając, że Wałęsa rzeczywiście w połowie lat 70. zerwał operacyjne kontakty z SB i z tajnego współpracownika stał się osobą rozpracowywaną, trudno uniknąć pytań o konsekwencje tych wydarzeń dla jego przyszłej kariery. Świadomość poprzedniego uwikłania musiała być dla niego ogromnym balastem, określającym jego suwerenność i możliwości wyboru. Tak było zarówno w Sierpniu 1980 r., jak i później, aż do narodzin III Rzeczpospolitej. Wałęsa nigdy nie mógł mieć  pewności, że wszystkie jego dokumenty zostały zniszczone. Jeśli zaś wierzył w lojalność i dyskrecję gen. Kiszczaka, musiał także znać cenę, jaką trzeba mu za to zapłacić.

Tak więc dokumenty odnalezione w domu Kiszczaka powodują konieczność nie tylko rewizji historii z okresu, którego dotyczą, ale także lat następnych, aż do czasów współczesnych. Po prostu historię "Solidarności" i III Rzeczpospolitej musimy napisać na nowo, uwzględniając wszystkie skutki uwikłania - zapewne nie tylko Lecha Wałęsy - w różne relacje z władzami komunistycznymi.

Otwarte  jest pytanie, czy badane w tej chwili dokumenty dotyczą jedynie Wałęsy. Zbyt ważną rolę u schyłku komunizmu odegrał Kościół, aby jego hierarchowie nie byli obiektem różnych gier operacyjnych oraz działań agenturalnych. Dokumentacja IV Departamentu została mocno przetrzebiona, ale być może gen. Kiszczak i jego podwładni „sprywatyzowali” coś z tego zasobu, traktując dokumenty „czwórki” jako polisę własnego bezpieczeństwa.

Wracając zaś do Wałęsy. Wiele będzie zależało od jego reakcji. Czy potrafi stanąć w prawdzie, czy dalej będzie opluwał wszystkich, którzy po prostu domagają się od niego, aby więcej nie  kłamał. Jestem przekonany, że gdyby na początku lat 90. prezydent Wałęsa przyznał się do wszystkiego, dzisiaj nikt o „Bolku” by nie mówił. Ludzie nie mają do niego pretensji, że w chwili słabości albo zagrożenia upadł i poszedł na współpracę z bezpieką. To zdarzało się wielu. Późniejsza jego biografia pokazuje, że potrafił być także autentycznym robotniczym przywódcą i symbolem naszego wielkiego solidarnościowego buntu. Czy tego chcemy, czy nie, Wałęsa pozostanie jednym z symboli naszych dziejów w XX wieku. Jego zdjęcia z podpisania porozumień sierpniowych stały się ikoną nie tylko naszej, ale i światowej historii. Dzisiaj staje przed, być może, najtrudniejszym wyzwaniem w swoim życiu: powiedzieć prawdę i ocalić w ten sposób dobre fragmenty swej biografii czy trwać w kłamstwie, jak wydają się sugerować pierwsze jego reakcje.  Wówczas jednak przejdzie do historii głównie jako kłamca lustracyjny, polityk, który nigdy nie wyplątał się z sieci bezpieki. Byłoby lepiej, aby wybrał to pierwsze rozwiązanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Andrzej Grajewski

Dziennikarz „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Świat”

Doktor nauk politycznych, historyk. W redakcji „Gościa” pracuje od czerwca 1981. W latach 80. był działaczem podziemnych struktur „Solidarności” na Podbeskidziu. Jest autorem wielu publikacji książkowych, w tym: „Agca nie był sam”, „Trudne pojednanie. Stosunki czesko-niemieckie 1989–1999”, „Kompleks Judasza. Kościół zraniony. Chrześcijanie w Europie Środkowo-Wschodniej między oporem a kolaboracją”, „Wygnanie”. Odznaczony Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice, Krzyżem Wolności i Solidarności, Odznaką Honorową Bene Merito. Jego obszar specjalizacji to najnowsza historia Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, historia Kościoła, Stolica Apostolska i jej aktywność w świecie współczesnym.

Kontakt:
andrzej.grajewski@gosc.pl
Więcej artykułów Andrzeja Grajewskiego