Masowe gwałty, z którymi nie radzi sobie policja i cenzura tego tematu w niemieckich mediach, świadczą o tym, że za Odrą zagrożona jest demokracja i bezpieczeństwo obywateli UE.
Sylwestrowa noc w kilku niemieckich miastach zakończyła się tragicznie dla setek kobiet, które zostały zaatakowane na tle seksualnym przez liczące w sumie około tysiąc osób grupy napastników pochodzenia afrykańskiego i arabskiego. Jak dotąd udało się zatrzymać tylko czterech sprawców. Pomimo, iż takich wydarzeń Niemcy nie widzieli od czasu wkroczenia w 1945 r. Armii Czerwonej, to temat był przez pierwsze dni skutecznie cenzurowany w niemieckich mediach. W głównym wydaniu wiadomości w publicznej telewizji wydarzenia te były całkowicie nieobecne.
Gdy blisko 200 ofiar zgłosiło się na policję, w Kolonii - głównej arenie wydarzeń - zwołano w końcu sztab kryzysowy, a wnioski, jakie wynikły z tego spotkania, są kuriozalne: pani burmistrz Henriette Reker (zapamiętajcie to nazwisko!) zasugerowała, że to ofiary są winne gwałtów (!).
Jeśli do tych wydarzeń dodamy obraz kilkuset podpaleń niemieckich ośrodków dla imigrantów i wielotysięczne demonstracje przeciw nieodpowiedzialnej polityce migracyjnej rządu federalnego, to otrzymujemy obraz Niemiec, jako kraju pogrążonego w chaosie, którego władze są totalnie bezradne wobec panującego zagrożenia.
Niestety nie słychać głosów niemieckich polityków (ani federalnych, ani unijnych), że w Niemczech zagrożona jest demokracja (cenzura niewygodnego dla Merkel tematu agresywnych imigrantów), a państwo nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa swoim obywatelom. Wszyscy są zapewne obecnie zajęci troską o stan polskiej demokracji.
W takiej sytuacji inne kraje członkowskie UE powinny chyba wnioskować o objęcie naszego zachodniego sąsiada specjalnym unijnym nadzorem, zagrozić, że jeśli nie uporają się szybko z zagrożeniem, to na Niemcy nałożone zostaną kary finansowe i ograniczenia w prawach członka UE, a własnym obywatelom powinniśmy odradzać podróż do niebezpiecznego zakątka Unii Europejskiej. Przecież nie byłoby to żadnym nietaktem, ani wtrącaniem się w wewnętrzne sprawy Niemiec. Jedynie troską o zachowanie tzw. wspólnych europejskich wartości. Czyż nie?
Czy władze i policja ukrywały przed Obywatelami molestowanie kobiet niemieckich i gwałty, czy nie?
A także, czy przyjęcie ok. miliona ludzi innej kultury i wyznań/w tym roku/ do społeczeństwa niemieckiego, plus uprzednio przyjętych, stanowi niebezpieczeństwo dla Obywateli niemieckich i Państwa, czy nie?
Z dyskusji wygląda, że część internautów uważa że nie, inna że tak.
Czy są to manipulacje i kłamstwa?
Genialne rady red Teistera,to taki kleister oceny sytuacji, że
podziw mnie bierze. A Na niego zastosować sankcję o przepisach medialnych pisu i pisałby redak te inaczej,też nie i po Meringowsku, któremu i nuncjusz apostolski w Polsce Migliore powiedział stop,to polityka...bo w marszu poparcia dla pisu chciał maszerować.
na szczęście posłuchał… ale Tambarana kto ci tam posłucha,
a przeczuwam, że cenzurą mnie jeszcze obłożą, bo tyle tu w Gosciu piszą, ze wścipsko zachód im przygania, a sam jest
jeszcze gorszy … No cóż ewangeliczna belka i zdźbło w oku
jeszce są aktualne...
Panie Teister (czy tak jakoś).
Na drugim roku w czasie wolnym ks.prof. humorkiem strzelił :
"wiecie gdy Rosjanie w 45 wkraczali do nas to ludzie mówili że wszystkie kobiety gwałcą.
Gdy już przeszli do spowiedzi przyszła starsza babcia i mówi że miała nieczyste myśli.
Na pytanie księdza odpowiada - no bo jak to, mieli gwałcić i nic? To po co ja czekała?"
To jest humorek panie Teister (czy tak jakoś)
jednak wartość merytoryczna taka sama jak pana artykuł.