"Bóg nie jest mordercą! Użycie Go do uzasadnienia nienawiści to bestialstwo".
Dawno watykański dziennik nie używał tak ostrych słów. Nic dziwnego, prowokacja "Charlie Hebdo" nie tylko przekroczyła granice humoru i smaku - zresztą jak zwykle - ale wszelkie normy społeczne. Przypomnijmy, że satyryczny tygodnik francuski w rocznicę zamachu na jego redakcję, na okładce (ukazuje się w kioskach dzisiaj) umieścił Boga chrześcijan, splamionego krwią i z kałasznikowem na plecach. Okładkę podpisano: "Rok później, morderca wciąż na wolności".
Na publikację zareagował wczoraj Episkopat Francji. Miałko i bez ikry. Biskupi francuscy napisali jedynie - i to na Twitterze (!) - że nie będą polemizować z taką retoryką. "Czy to byłaby polemika, której Francja obecnie potrzebuje?”.
Nie wytrzymał za to "Osservatore Romano". I zagrzmiał: "Bóg nie jest mordercą! Użycie Go do uzasadnienia nienawiści to absolutne bestialstwo!".
"Krytyka ze strony głównej gazety Stolicy Apostolskiej nie pozostawia wątpliwości. Jest ostra i słusznie bezlitosna" - komentuje publikację Osservatore Romano, Domenico Agasso na stronach Vatican Insidera.
Paradoks i bluźnierstwo
"Stwierdzamy smutny paradoks, że w świecie tak zachłyśniętym polityczną poprawnością, można osiągnąć tak żałosny poziom satyry" - pisze "Osservatore" o "Charlie Hebdo" w tekście zatytułowanym "Zmanipulowana wiara". Watykański dziennik jest oburzony faktem, że do tego stopnia można okazać "brak szacunku dla wiary w Boga, bez względu na przynależność religijną poszczególnych osób". "Osservatore" podkreśla, że "Charlie" depcze Boga wszystkich ludzi. Czy to chrześcijan, czy muzułmanów. I dalej, w ostrych słowach watykańska gazeta potępia laicité w wydaniu Francji.
"Za kłamliwym sztandarem bezkompromisowej laickości, francuski tygodnik po raz kolejny wykazał się całkowitą ignorancją zapominając, że przywódcy religijni wszystkich wyznań powtarzają jednym głosem by potępić przemoc w imię religii: użycie Boga by uzasadnić nienawiść jest autentycznym bestialstwem i bluźnierstwem. Powtórzył to kilkakrotnie sam papież Franciszek".
Odnosząc się do samej okładki "Charlie", "Osservatore" mówi jasno: obraża ona i rani wręcz wszystkie osoby wierzące, "szczególnie w momencie kiedy potrzebujemy solidarności ponad podziałami, taka karykatura i rodzaj satyry nie pomaga w budowaniu świata".
Z kolei włoska "La Stampa" przytacza dziś reakcję abp Bruno Forte, sekretarza generalnego Synodu biskupów. "Wybór jakiego dokonał <<Charlie Hebdo>> jest bolesnym i bardzo niestosownym epizodem". I dalej: "To zniekształcenie religii, doświadczenia wiary milionów ludzi" oraz "obraza uczuć i okaleczenie wrażliwości nie tylko chrześcijan, ale i Żydów, a nawet muzułmanów i wszystkich tych osób, które szanują nadprzyrodzony wymiar świata religii".
Co na to Francja?
Na obrazoburczą okładkę zareagowali francuscy muzułmanie krótkim oświadczeniem rady ds kultu islamu we Francji. Potępili obrażanie Boga "z chrześcijańskimi atrybutami". I tą reakcją zastępują dzisiejsze dzienniki nad Sekwaną swoje komentarze. Niestety żadna z francuskich redakcji, nawet katolickich, nie potępia okładki "Charlie". Gazety publikują czysto informacyjne teksty i depesze, które bardziej zachęcają do kupna "Charlie" niż jego negacji. Nikogo też nie dziwi absurd do jakiego posunęła się satyryczna, czy raczej - obrazoburcza gazeta. Bo czy to chrześcijanie wymordowali część zespołu redakcyjnego przed rokiem?
Dzisiejsze wydanie "Charlie Hebdo" z wizerunkiem Boga "mordercy" ukazuje się we francuskich kioskach w nakładzie miliona egzemplarzy. Jak donosi dziennik "Le Monde", prawie sto tysięcy z nich trafi za granicę, a szczególnie do Niemiec, gdzie zdaniem gazety "jest ogromne zapotrzebowanie na lekturę Charlie". Obecnie satyryczny tygodnik sprzedaje się w ilości stu tysięcy nad samą Sekwaną. Ponad 180 tys. trafia oprócz tego do stałych abonamentów, a dziesięć tysięcy każdego tygodnia za granicę. W dzisiejszym wydaniu pojawiają się rysunki karykatur tych, którzy przed rokiem zostali zamordowani przez islamistów w trakcie zamachu na redakcję - dziennikarzy, pisarzy, muzyków i rysowników.
Przeczytaj też komentarze:
Joanna Bątkiewicz-Brożek