Jarosław Kaczyński struchlał słysząc o osiągnięciach rządów PO-PSL. Zaczął żałować, że nie rozwiązał PiS i nie wyniósł się w Bieszczady.
12.11.2015 16:11 GOSC.PL
Posłowie Platformy Obywatelskiej szaleli z radości, gdy podczas swojego ostatniego przemówienia jako premier Ewa Kopacz waliła w Prawo i Sprawiedliwość jak w bęben. Mówiła, że PiS będzie desakralizować świętą własność prywatną, ograniczać swobody obywatelskie, a nawet – o zgrozo – likwidować prawa kobiet. Sam Jarosław Kaczyński struchlał, słysząc o osiągnięciach rządów PO-PSL, a skonfrontowany z 25. miejscem w rankingu Doing Business nie na żarty przeraził się przyszłych rządów Beaty Szydło. Może faktycznie lepiej było rzucić to wszystko i pojechać w Bieszczady?
Ale lista tych, na których przemówienie Kopacz nie zrobiło wrażenia, jest długa. Na przykład na Jacku, który po prostu go nie słyszał, nie oglądał pierwszego posiedzenia nowo wybranego sejmu, zajęty pakowaniem paczek na ciężarówkę w jednej z podlondyńskich miejscowości. Ani na Ani, która właśnie odbierała ich 6-letnią córkę ze szkoły-molocha z piętnastoma oddziałami na jednym roczniku. Tylko Maciek coś słyszał w swoim radiu samochodowym, wracając samochodem z pierwszej zmiany w pracy w Warszawie do Radomia, w którym nie bardzo odczuwa się fenomenalny spadek bezrobocia. Tylko się uśmiechnął i przełączył kanał.
Gdy Pani Premier skończyła perorować, posłowie klubu PO wstali i nagrodzili ją owacjami. Ale im powiedziała! To jest prawdziwy lider, dzięki któremu w cuglach wygramy kolejne wybory. Pozostaje sobie tylko odpowiedzieć na pytanie: kto losował zwycięzcę ostatniej elekcji. Bo ktoś musiał, prawda posło Mucho?
Stefan Sękowski