W obliczu plagi rozwodów nie koncentrujemy się na katolickim wychowaniu do małżeństwa, ale postulujemy Komunię św. dla rozwiedzionych żyjących w nowych związkach.
Mówi się, że Kościół powinien odpowiadać na znaki czasu i udzielać odpowiedzi na oczekiwania współczesnego człowieka. Problem w tym, że nie brakuje takich, którzy rozumieją to dosyć opacznie, a mianowicie tak, jak gdyby Kościół miał się przystosowywać do tego, co jest modne i rozpowszechnione. Ten sposób myślenia widać ostatnio szczególnie w dyskusjach na temat małżeństwa i rodziny. W obliczu plagi rozwodów nie koncentrujemy się na katolickim wychowaniu do małżeństwa, wsparciu młodych małżeństw, polityce prorodzinnej, ale postulujemy Komunię św. dla rozwiedzionych żyjących w nowych związkach. Teolodzy, szczególnie języka niemieckiego, napisali na ten temat mnóstwo książek, ślepo wierząc, że jak wprowadzimy postępowe zmiany, to wiara w ludziach wzrośnie i Kościół się wzmocni. Rzeczywistość jednak pokazuje, że jest na odwrót. Pomysłem niektórych na nową ewangelizację jest Kościół przytakujący, przymilający się. Rozumowanie jest tutaj proste jak budowa cepa. Skoro ludzie odchodzą od wiary, bo im Kościół nie pasuje, to trzeba zrobić tak, aby zaczął im pasować, odpowiadać ich przyzwyczajeniom. Nie głośmy zatem nauk, które nie podobają się wielkim mediom i wychowanym na tych mediach ludziom. Znajdźmy tematy, żeby pokazać, że Kościół nadąża, że jest fajny. Święty Jan Paweł II, który mówił o cywilizacji śmierci, nie był fajny. To może lepiej opowiadać sympatyczne historyjki, a jeśli już coś ganić, to tak, żeby się wpisać w główny nurt. W tej sytuacji warto czytać Gilberta Chestertona. Ten angielski pisarz, nawrócony z anglikanizmu na katolicyzm, twierdził: „ ...wcale nie potrzebujemy religii, która ma rację tam, gdzie i my mamy rację. Potrzebujemy religii, która ma rację tam, gdzie my się mylimy. (…) Ludzie nowocześni akceptują nowoczesne trendy (…) i domagają się, by każda religia została przykrojona na ich miarę”. Jednak autentyczna religia głosi najczęściej rzeczy, które nie są zgodne z panującymi trendami. I płaci za to określoną cenę. Ale właśnie wtedy – podkreśla Chesterton – „widać szczególny i samotny triumf wiary katolickiej”. Kościół nie powinien się bać odrzucenia przez świat. Bo nie jest partią, która zabiega o głosy wyborców, ale „małą trzódką” powołaną przez Jezusa. Apostołowie nie obmyślali strategii, by ich świat polubił i chciał płacić podatki na Kościół, ale głosili odważnie Ewangelię.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Dariusz Kowalczyk SJ