Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Pluton jak Biedronka

Po co badać coś tak odległego jak Pluton? A po co badać delfiny, motyle czy orangutany?

Niemal za każdym razem, gdy w nauce dochodzi do jakiegoś odkrycia, do wysłania nowej sondy, do zbudowania nowego rodzaju mikroskopu czy znalezienia nowej cząstki elementarnej, pada pytanie, po co to wszystko. Po co wydawać miliony dolarów, by dowiedzieć się, co słychać np. na globie, który oddalony jest od nas o miliardy kilometrów. Dajmy na to na takim Plutonie. Wczoraj udało się sfotografować jego powierzchnię z odległości nieco ponad 12 tysięcy kilometrów. To 30 razy mniej niż odległość pomiędzy Ziemią i naszym Księżycem. Sonda, która tego dokonała, to New Horizons. Leciała w kierunku Plutona prawie 10 lat, przebywając w tym czasie 5 miliardów kilometrów. No i po co to wszystko? Po co lecieć tak daleko, po co wydawać niemałe przecież pieniądze, po co zaangażowanie ogromnej grupy ludzi przez długi czas? 

Zacznijmy od pieniędzy. Całkowity koszt misji, wszystkich urządzeń sondy, jej wystrzelenia, ale także analizy danych, a nawet obsługi medialnej wydarzenia to około 700 milionów dolarów, czyli nieco ponad 2 miliardy i 600 milionów złotych. To dziesięć razy mniej (!!!), niż wynosi roczny przychód supermarketów Biedronka w Polsce. To mniej niż budowa 20-kilometrowego odcinka autostrady A1. W końcu to mniej niż zakup i 13-letnia obsługa 4 samolotów F-16, które służą w polskiej armii (w sumie kupiliśmy ich 48). Tyle, jeżeli chodzi o koszty. Tak, te są duże dla... przeciętnego obywatela. Niewielu byłoby stać na wybudowanie i wysłanie w kosmos sondy New Horizons (choć np. Jan Kulczyk, najbogatszy Polak, mógłby takich sond wysłać 7), ale w skali państwa dla budżetu państwa rozwój nauki to grosze. Grosze zainwestowane najlepiej, jak można sobie wyobrazić. Grosze, które w przyszłości przyniosą miliony przez rozwój technologii, a w dalszej perspektywie rozwój przemysłu. Każda ekspansja to wyzwanie i konieczność znajdowania rozwiązań problemów, z których nie zdawaliśmy sobie sprawy. Przecież loty w kosmos mają bezpośrednie przełożenie na komunikację, elektronikę i materiałoznawstwo. Rozwój technik obrazowania (nieważne, czy w astronomii, czy w biologii) od razu jest wykorzystywany w medycynie. Nasze miasta byłyby skażonymi pustyniami, gdyby nie powstawały zaawansowane technologicznie silniki i komputery, które tymi silnikami sterują. 

A wracając do Plutona, delfinów, motyli i orangutanów. Po co je badać? Bo one są częścią nas, a my częścią świata, którego różnorodność powala na kolana. Wszystkie lekkie atomy, które nas budują, powstały w czasie Wielkiego Wybuchu. Wszystkie ciężkie - w czasie wybuchu gwiazdy. Warto rozwijać zarówno kosmologię, astrofizykę, jak i fizykę cząstek. Nasze DNA to uniwersalny język całej przyrody, a gatunki (zarówno zwierzęce, jak i roślinne), które zamieszkują Ziemię (a pewnie także inne globy), powstawały jedne z drugich. To dlatego nie można zaniedbywać biologii (w tym egzobiologii) i medycyny. Oddychamy powietrzem, w którego skład wchodzą różne gazy. To dlatego warto rozwijać chemię i interesować się tym, jak zmieniały się atmosfery na innych planetach. Ta wiedza może być bezcenna, gdy zacznie zmieniać się nasza atmosfera. Bo to, że wszystko jest wokoło nas zmienne – to oczywiste. Kontynenty są w ruchu (nie tylko zresztą na Ziemi) i dzięki temu mogło powstać życie. Ale nie powstałoby, gdyby Ziemia nie miała swojego pola magnetycznego. A tego by nie było, gdyby jądro planety nie było gorące i półpłynne. Ale nawet gdyby było, Ziemia byłaby martwa, gdyby nie było Księżyca, który stabilizuje ruch Niebieskiej Planety wokół Słońca. A Księżyc powstał w kosmicznej katastrofie, w której w Ziemię uderzyła planetoida wielkości Marsa. Geologia, geografia, fizyka, astronomia, biofizyka i biochemia... Mam dalej wymieniać? Czy jest sens wymieniać? Czy jest sens pytać, po co badamy coś tak odległego jak Pluton. Po co badamy delfiny, motyle czy orangutany, a nawet biedronki (chodzi o owada, nie o sieć sklepów)? Moim zdaniem szkoda na to czasu. Lepiej go wykorzystać na zaspokajanie swojej ciekawości. Bo to ciekawość idzie przed odkryciami naukowców. Tak było zawsze i tak będzie zawsze.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Tomasz Rożek

Kierownik działu „Nauka”

Doktor fizyki, dziennikarz naukowy. Nad doktoratem pracował w instytucie Forschungszentrum w Jülich. Uznany za najlepszego popularyzatora nauki wśród dziennikarzy w 2008 roku (przez PAP i Ministerstwo Nauki). Autor naukowych felietonów radiowych, a także koncepcji i scenariusza programu „Kawiarnia Naukowa” w TVP Kultura oraz jego prowadzący. Założyciel Stowarzyszenia Śląska Kawiarnia Naukowa. Współpracował z dziennikami, tygodnikami i miesięcznikami ogólnopolskimi, jak „Focus”, „Wiedza i Życie”, „National National Geographic”, „Wprost”, „Przekrój”, „Gazeta Wyborcza”, „Życie”, „Dziennik Zachodni”, „Rzeczpospolita”. Od marca 2016 do grudnia 2018 prowadził telewizyjny program „Sonda 2”. Jest autorem książek popularno-naukowych: „Nauka − po prostu. Wywiady z wybitnymi”, „Nauka – to lubię. Od ziarnka piasku do gwiazd”, „Kosmos”, „Człowiek”. Prowadzi również popularno-naukowego vbloga „Nauka. To lubię”. Jego obszar specjalizacji to nauki ścisłe (szczególnie fizyka, w tym fizyka jądrowa), nowoczesne technologie, zmiany klimatyczne.

Kontakt:
tomasz.rozek@gosc.pl
Więcej artykułów Tomasza Rożka